– Podpisanie jest bez znaczenia z kanonicznego punktu widzenia i tragiczne dla Bartłomieja oraz jego stronników, którzy podpisali swoją kapitulację – powiedział rzecznik moskiewskiego patriarchy Aleksandr Wołkow. Moskwa – zarówno jej przywódcy religijni, jak i polityczni – gwałtownie sprzeciwia się niezależności ukraińskiej Cerkwi.
Dwa dni wcześniej dokument został przywieziony z klasztoru Ksenofonta na górze Athos, gdzie pisał go ręcznie hieromnich Łukasz, słynny w świecie prawosławnym kaligraf i malarz ikon.
„Państwowi przywódcy (Ukrainy) już prawie 30 lat gorąco proszą o samorządność cerkwi" – napisał w Tomosie patriarcha Bartłomiej. Na niedzielne nabożeństwo do jego stambulskiej siedziby przyjechali najważniejsi ukraińscy politycy.
Formalne uznanie autokefalii (czyli niezależności) oznacza, że Prawosławna Cerkiew Ukrainy powstała 15 grudnia w czasie soboru zjednoczeniowego w Kijowie została przyjęta do grona światowych Cerkwi i jest samorządna.
Rosyjska przewaga
Ale kijowski sobór zjednoczył jedynie dwie cerkiewne organizacje Ukrainy, wcześniej uznawane przez prawosławnych liderów za niekanoniczne. Trzecia, największa – Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego – uznająca zwierzchnictwo rosyjskiego patriarchy Cyryla – nie wzięła udziału w spotkaniu. „Moskiewskiej" cerkwi podporządkowanych jest ponad 11 tys. parafii rozrzuconych po całym kraju (prawie nie ma ich na zachodniej Ukrainie, a najwięcej jest w centralnych obwodach: chmielnickim i winnickim). Autokefaliczna Cerkiew jednoczy ok. 4,5 tys. parafii również rozrzuconych po całym kraju. Ale nie ma jej na terenach opanowanych przez separatystów oraz na okupowanym Krymie.
Jednak Cerkwie półwyspu formalnie nadal podlegają kijowskiej Cerkwi, ale tej „moskiewskiej". Obecnie nie wiadomo, czy nie spróbują przejść pod bezpośrednią jurysdykcję Moskwy.