– Nie mamy prawa uznać okupowanych terytoriów za rosyjskie. I tu nie wolno popełniać błędów. Ale jeśli chcemy zakończyć „gorącą” fazę wojny, należy objąć parasolem NATO tę część Ukrainy, którą kontrolujemy. To raz. Trzeba to zrobić szybko. A dalej inne tereny Ukraina może przywracać dyplomatycznie – powiedział pod koniec zeszłego tygodnia ukraiński prezydent w wywiadzie dla brytyjskiej Sky News.
Po raz pierwszy od początku wojny dopuścił możliwość przerwania walk bez wyzwolenia całego terenu Ukrainy. Do tej pory Kijów kategorycznie odmawiał rozmów o jakimkolwiek zawieszeniu broni, uważając że Władimir Putin wykorzysta je dla wzmocnienia swej poobijanej armii, przygotowania jej do kolejnego ataku (pod dowolnym pretekstem) i ponownego uderzenia na Ukrainę.
Ukraina: Członkostwo w NATO w zamian za zawieszenie broni
Ale nadchodzi Donald Trump i będąca w słabszej sytuacji Ukraina zaczyna się dostosowywać do faktu, że dla Waszyngtonu ważniejszą sprawą będzie teraz spór z Chinami, a nie jej wojna obronna. W dodatku część republikanów nadal sądzi, że Putin mógłby być ich sojusznikiem w konflikcie z Państwem Środka.
Czytaj więcej
Kreml chciałby pokroić sąsiada na trzy części: jedną bezpośrednio dla siebie, jedną zwasalizowaną i jedną, z którą nie wie, co robić. Proponuje więc wciągnąć innych.
Teraz więc Zełenski zaczyna grę o uzyskanie jak najlepszych warunków zawieszenia broni z Kremlem, ale już nie o wyzwolenie części Ukrainy spod okupacji.