Do ataku doszło w czasie dużego napięcia na Bliskim Wschodzie, związanego z groźbą irańskiego ataku odwetowego na Izrael. Iran i Hezbollah zapowiedziały odwet na Izraelu po tym, jak w ataku na terenie Teheranu (prawdopodobnie w zamachu bombowym) zginął polityczny przywódca Hamasu, Isma'il Hanijja, a w tym samym czasie w izraelskim ataku na Liban zginął ważny dowódca Hezbollahu, Fuad Ali Szukr.
Izrael oficjalnie nie potwierdził, że jest odpowiedzialny za atak w Teheranie. Z kolei atak na Liban był odwetem Izraela za ostrzelanie przez Hezbollah okupowanych Wzgórz Golan. Jedna z rakiet spadła wówczas na boisko zabijając 12 dzieci.
Irak: Na bazę, w której stacjonują Amerykanie, spadły rakiety do wyrzutni Katiusza
W poniedziałek doszło do ataku rakietowego na bazę wojskową w Iraku i — jak podaje Reuters — w ataku zostało rannych co najmniej pięciu Amerykanów.
Czytaj więcej
Ironią całej sytuacji jest to, że nikt nie chce wielkiej wojny w regionie, ale może być nieuchronna.
W kierunku bazy sił powietrznych Ain al-Asad w zachodnim Iraku, w której stacjonują amerykańscy żołnierze, wystrzelone miały zostać dwie rakiety do wyrzutni Katiusza. Jedno ze źródeł w irackich siłach bezpieczeństwo twierdzi, że rakiety spadły w obrębie bazy.