Czytaj więcej
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. - Musimy wygrać tę wojnę - przekonywał w nocnym wystąpieniu prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski.
„Proszę zastosować środki w sprawie maruderstwa ze strony rosyjskich wojskowych w rejonie gajworońskim” – pisze w sieci społecznosciowej Telegram miejscowa mieszkanka Tatiana Sołowiew do gubernatora Biełgorodu Wiaczesława Gładkowa. „Tatiana, bądź ostrożniejsza, za to mogą ci przyłożyć z artykuł kodeksu karnego o dyskredytacji armii” – życzliwie przestrzegła ją sąsiadka Olga Agarkowa.
Leżące wzdłuż granicy z Ukrainą rejony, których mieszkańcy skarżą się na falę kradzieży, były w marcu polem walki między oddziałami rosyjskich ochotników i formacjami Kremla. Większość mieszkańców uciekła stamtąd z powodu metod walki swojej armii, która – tak, jak i w Ukrainie – ostrzeliwała wszystko, burząc poszczególne miejscowości.
Mieszkańcy mają zakaz wstępu do okradanych regionów
Ostrzały z obu stron trwają do dziś, Biełgorod trafiany jest codziennie od trzech tygodni. Już w trakcie walk ochotnicy Legionu Wolna Rosja zauważyli, że rozbite domy są okradane przez putinowskich żołnierzy.
Nim walki się skończyły, drogi zablokowały rosyjskie posterunki wojskowe, nie wpuszczając mieszkańców. Z około 26,5 tys. mieszkańców na przykład powiatu gajworońskiego (gdzie toczyły się najcięższe walki) na miejscu pozostało ok. 1,5 tys. Posterunki przepuszczają tylko niektórych do opieki nad pozostawionymi zwierzętami gospodarczymi – o ile nie zostały ukradzione. Pozostali nie mogą wrócić i bronić swego majątku.