Wypowiedź Putina miała związek z rozpoczęciem rozmieszczania na Białorusi rosyjskiej broni jądrowej - tym samym, po raz pierwszy od 1991 roku, rosyjska broń atomowa opuściła terytorium Federacji Rosyjskiej.
Aleksandr Łukaszenko przekonywał wcześniej, że na Białoruś trafią głowice o mocy trzy razy większej niż te, które zrzucono na Hiroszimę i Nagasaki (Amerykanie zrzucili na Hiroszimę bombę o mocy ok. 20 kiloton). Rosjanie mają umieszczać na Białorusi taktyczną broń jądrową, której operatorem pozostanie Rosja. Aleksandr Łukaszenko przekonywał jednak, że broń ta zostanie użyta "bez wahania" jeśli dojdzie do ataku na Białoruś.
Czytaj więcej
Przywódca Białorusi, Aleksandr Łukaszenko oświadczył, że jego kraj zaczął przyjmować rosyjskie taktyczne głowice atomowe, z których niektóre są trzy razy potężniejsze niż bomby atomowe zrzucone przez USA na Hiroszimę i Nagasaki w 1945 roku.
Władimir Putin groził bronią atomową już w pierwszych dniach wojny
Groźby użycia broni atomowej wobec Zachodu pojawiają się regularnie od momentu rozpoczęcia wojny Rosji z Ukrainą. Według większości zachodnich analityków Rosja, za pomocą "atomowej retoryki", chce wzbudzać strach zachodniej opinii publicznej i zmniejszać jej gotowość do dostarczania pomocy - w tym pomocy militarnej - walczącej Ukrainie.
Przed kilkoma dniami pisaliśmy na rp.pl, że Siergiej Karaganow, honorowy przewodniczący rosyjskiej Rady ds. Polityki Zagranicznej i Obronnej, pisał na łamach „Russia in Global Affairs”: „Przeciwnik powinien wiedzieć, że jesteśmy gotowi wykonać wyprzedzające uderzenie odwetowe za wszystkie jego obecne i przeszłe agresje, by zapobiec spełzaniu w stronę globalnej katastrofy wojny termojądrowej”. Z dalszej części artykułu wynikało, że Karaganow sugeruje ataki na cele w naszej części Europy. „Tylko jeśli w Białym Domu siedziałby szaleniec – i jeszcze dodatkowo nienawidzący swego kraju – Ameryka zdecyduje się na atak w „obronie” Europejczyków, ściągając na siebie odpowiedź; poświęcając umowny Boston dla umownego Poznania” – przekonywał.