Czytaj więcej
24 lutego Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. Minister ds. energii Ukrainy mówi, że Rosjanie atakują ukraińskie elektrownie i elektrociepłownie, ponieważ prąd z Ukrainy pomaga uniezależnić Europę od rosyjskiego węgla i gazu.
Łukaszenko nakazał wojsku rozmieszczenie się wraz z siłami rosyjskimi w pobliżu granicy z Ukrainą, a Ministerstwo Obrony informuje o trwających ćwiczeniach "gotowości bojowej". We wtorek Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przeprowadziło ćwiczenia w celu wyeliminowania "grup sabotażowych" w pobliżu Jelska, zaledwie 20 km od granicy z Ukrainą.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zwrócił się do państw G7 o umieszczenie w pobliżu granicy międzynarodowej misji obserwacyjnej, a Francja ostrzegła Białoruś, że mogą ją czekać kolejne sankcje Zachodu, jeśli zwiększy swoje zaangażowanie na Ukrainie.
Białoruś wydała zgodę na rozpoczęcie inwazji na Ukrainę ze swojego terytorium, ale nie przyłączyła się bezpośrednio do walk. Analitycy twierdzą, że Łukaszenko nie miałby wyboru i musiałby się podporządkować, gdyby prezydent Rosji Władimir Putin zażądał jego udziału w wojnie.
Pojawiają się również głosy sceptyków, którzy uważają, że interwencja Białorusi niewiele zmieni. Według danych Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych siły zbrojne Białorusi liczą zaledwie 48 tysięcy osób i od ponad 30 lat niepodległości, czyli od rozpadu Związku Radzieckiego, nie stoczyły żadnej wojny.