Ogłaszanie aneksji wielkiego terytorium należącego do sąsiedniego państwa po przeprowadzeniu naprędce pseudoreferendum to od wielu dekad najbardziej bezczelny przykład łamania prawa międzynarodowego. Ukraińskie obwody, które Rosja uznała za swoje, to ponad 100 tysięcy kilometrów kwadratowych. To tak, jakby nagle miała zniknąć Bułgaria. Nie mówiąc o wielu innych krajach Unii Europejskiej, ponad połowa jest jeszcze mniejsza, w tym Węgry, najbardziej nieczułe w tym gronie na szalejący rosyjski imperializm.
Czytaj więcej
24 lutego rozpoczęła się pełnowymiarowa inwazja Rosji na Ukrainę. Prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, dziękuje za współpracę Polsce.
Sprawa jest niezwykle poważna, egzystencjalna, Rosja dokonuje zbrodni, ale kremlowska uroczystość, na której się to wszystko odbywało, trudno opisywać w całkowicie poważnym tonie. Władimir Putin zachowywał się jak szef upadającego koncernu, który jeszcze niedawno obiecywał, że podbije wielki rynek, ale rzeczywistość zmusza go do tego, by zachwalać sukces w niszy. Odniesiony wielkim kosztem i za pomocą brutalnych, nieakceptowalnym metod - czego już nie nagłaśnia.
Spośród absurdalnych ataków Putina na zły Zachód, który jego zdaniem chwali się swoją demokracją, sprawiedliwością i poszanowaniem prawa, a ich nie przestrzega, w przeciwieństwie oczywiście do Rosji; spośród karkołomnych sugestii, że to nie Moskwa prowadzi kolonialną politykę i nie ona okupuje, lecz ma zasługi w walce z kolonializmem Zachodu i obnażaniu amerykańskiej okupacji - można próbować wyłowić to, co chciał przedstawić w sprawie przyszłości wojny na Ukrainie i granic ambicji imperialnych. Pamiętając naturalnie, że miał dwa cele: zaspokojenie nacjonalistycznej żądzy rodaków i odwołanie się do tej części międzynarodowej społeczności, która chce, by konflikt jak najszybciej się zakończył.
Czytaj więcej
Wzywamy reżim ukraiński do powrotu do stołu negocjacji, jesteśmy do tego gotowi - mówił w czasie ogłaszania na Kremlu aneksji okupowanych ziem Ukrainy prezydent Rosji, Władimir Putin.