Rzecznik Pentagonu John Kirby stwierdził, że perspektywa odrzutowców odlatujących z bazy USA–NATO w Niemczech, aby polecieć w przestrzeń powietrzną nad Ukrainą sporną z Rosją, „jest niepokojąca i budzi poważne wątpliwości dla całego NATO”. Dodał, że dla Stanów Zjednoczonych nie jest jasne, czy istnieje dla tego pomysłu merytoryczne uzasadnienie.
Wcześniej jednak szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken dawał krajom NATO „zielone światło”, jeśli chodzi o przekazanie myśliwców Ukrainie.
Jakub Kumoch, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, wyjaśnił w TVP Info kulisy rozmów: – Problemem jest, w jaki sposób dostarczyć MIG-i, jednocześnie nie wciągając całego sojuszu do wojny. To nie jest decyzja, która jest decyzją polską.
Dodał, że „Polska, mówiąc bardzo otwarcie, nie pozwoliła z siebie robić winnego tragedii Ukraińców”. – Po niefortunnych wypowiedziach przedstawicieli Zachodu o tym, że Polska powinna sama dostarczyć MIG-i Ukrainie, na własną odpowiedzialność, odbieraliśmy często emocjonalne dosyć telefony od ukraińskich przyjaciół, którzy mówili, dlaczego Polska to blokuje – stwierdził. Dopowiedział, że trzeba było wyjaśnić, że to nie Polska blokuje. Dodał, że reakcja USA wskazuje, że państwo to nie chce, aby samoloty trafiły na Ukrainę z baz amerykańskich.
To stanowisko można było odczytać jak przerzucenie piłeczki na amerykańską część boiska, ale też jako sugestię, abyśmy sobie dali spokój z MIG-ami. Premier Mateusz Morawiecki w Wiedniu stwierdził, że ewentualna decyzja o przekazaniu samolotów powinna być oparta na jednogłośnej decyzji sojuszu.
Abstrahując od sporu, który nie powinien odbywać się w świetle reflektorów, Polska powinna otrzymać gwarancje sojusznicze wsparcia Sił Powietrznych po pozbyciu się części samolotów. Tymczasem te wyglądały – jak ustaliliśmy – „mgławicowo”. Przyspieszenie dostarczenia czterech samolotów to zbyt słaby argument, abyśmy się na niego zgodzili. Tym bardziej że nie wiadomo, kiedy mogliby zasiąść za ich sterami polscy piloci. Warto pamiętać, że utracilibyśmy ok. 28 samolotów – co prawda przestarzałych, ale z częściami zamiennymi, silnikami. Jeżeli założymy, że ich sprawność jest na poziomie 70 proc., mielibyśmy znaczącą wyrwę w obronie powietrznej.