Karol Nawrocki gra w perspektywie tygodni, Wołodymyr Zełenski – dekad. Pierwszemu chodzi o mobilizację nacjonalistycznego elektoratu, także Konfederacji, przed wyborami zaplanowanymi na 18 maja. Drugi musi zbudować sojusz krajów, które zapobiegną kapitulacji Donalda Trumpa przed Władimirem Putinem. Dlatego w chwili, gdy Nawrocki deklaruje, że „nie widzi” Ukrainy w NATO i UE zanim „nie rozliczy się” ona z rzezi wołyńskiej, Zełenski stara się nawiązać możliwie bliską współpracę z tymi, którzy mają dziś realną władzę w Polsce: ekipą Donalda Tuska.
Czytaj więcej
Donald Tusk i Wołodymir Zełenski naszkicowali w środę w Warszawie warunki, na jakich mogłaby się zakończyć wojna za naszą wschodnią granicą.
- Zdaje się, że ma pan jeszcze spotkanie z prezydentem? - zwrócił się w środę na koniec konferencji prasowej do Zełenskiego Tusk. Rozmowy przeciągnęły się wówczas już o godzinę, ale nie było widać, aby ukraiński przywódca specjalnie się przejmował, że spóźni się do Andrzeja Dudy. Brak zaproszenia ze strony Trumpa na inaugurację prezydentury 20 stycznia dla polskiego prezydenta, musiały ostatecznie przekonać ukraińskiego przywódcę, że to rozmówca, który za kilka miesięcy wpadnie w polityczny niebyt.
Wołodymyr Zełenski: Może okazać się, że pan Karol Nawrocki będzie musiał wziąć broń do ręki
Ale to nie jedyny sygnał, po której stronie znajduje się sympatia Zełenskiego na polskiej scenie politycznej. Wiele miast Polski przyjęło tysiące Ukraińców, ale to prezydentowi Warszawy zdecydował się, na cztery miesiące przed wyborami, przyznać medal prezydent Ukrainy. A w wywiadzie m.in. dla „Rzeczpospolitej” Zełenski powiedział: - Jeżeli Ukrainy nie będzie w NATO, jeśli Ukraina nie będzie miała gwarancji bezpieczeństwa, to wtedy pan (Karol) Nawrocki powinien już zacząć ćwiczyć, bo może się okazać, że będzie musiał wziąć broń do ręki.