Co my wiemy o Szwecji? Szkolne opowiastki o tym, jak Polacy (gorzej z Litwinami) bronili się przed szwedzkim potopem. Ale nasza poczciwa historiografia tamtych czasów nie chce pamiętać trafnego zdania pewnego szwedzkiego historyka: „drzwi jednego z najpotężniejszych państw Europy wyleciały z futryny od pierwszego kopnięcia”.
Jak to było z tymi Szwedami? Współpraca i przyjaźń czy bardziej niechęć?
Wychowałem się w
Gdańsku i pamiętam, że w czasach stalinowskich najpewniejszą
drogą wyrwania się do wolności było ukrycie się pod węglem na
jednym z małych odrapanych statków regularnie wożących „czarne
złoto” do Szwecji. Potem przyszły czasy „małej stabilizacji”,
ruszyły promy przez Bałtyk, a nad sennym portem w Kołobrzegu
wyrósł zbudowany przez Szwedów hotel Skanpol, co miejscowi szybko
i nie bez powodu przerobili na Skandalpol. W czasach Gierka kupiono i
zmarnowano kilka licencji, wymiana handlowa się nie kleiła, bo
polski węgiel był za drogi, a wyroby przemysłu marnej jakości.
Tyle że w Szwecji znalazła przytułek spora grupa „emigracji
marcowej” i działalność tych dzielnych Żydów polskich ze
szwedzkimi na ogół paszportami jest chyba największym sukcesem
tamtych lat.
No i oczywiście Ikea, choć skrupulatnie o tym milczała, to oparta była na polskim drewnie i polskich projektantach.
Niewiele lepiej w wolnej Polsce. Coś tam kiełkowało w Szczecinie, ale uschło z nieżyczliwości, bo „co będziemy wpuszczać tu Szwedów albo Niemców?”. Na przełomie stuleci kuszeni byliśmy ofertą szwedzkich myśliwców Grippen, ale wybraliśmy amerykańskie F-16. Wyobraźmy sobie ich produkcję w Polsce na o wiele większą skalę, niż może sobie na to pozwolić mała Szwecja (10,5 mln mieszkańców). Dotyczy to także innych dziedzin przemysłu.
Czytaj więcej
Zabrani w szwedzkim Harpund przywódcy krajów skandynawskich i bałtyckich oraz Polski poparli plan zwycięstwa Wołodymyra Zełenskiego, który zakłada natychmiastowe zaproszenie Ukraińców do sojuszu atlantyckiego.