Jan Skoumal: Pocztówka z Głubczyc do szefowej niemieckich nacjonalistów

Szefowa AfD Alice Weidel stwierdziła, że wzbrania się przed nazywaniem Głubczyc — miasta jej przodków — inaczej niż z niemiecka Leobschütz. Jedni mogą uznać to za sentyment analogiczny do polskiego wobec Kresów, a inni — za groźbę rewizjonizmu.

Publikacja: 26.07.2024 13:25

Alice Weidel, przewodnicząca Alternative für Deutschland (AfD), partii niemieckich nacjonalistów.

Alice Weidel, przewodnicząca Alternative für Deutschland (AfD), partii niemieckich nacjonalistów.

Foto: Christoph Reichwein/PAP/DPA

Byłem dziś na spacerze po mojej rodzinnej miejscowości. Odwiedziłem lokalną księgarnię, a po zwiedzeniu wystawy w ratuszu zdecydowałem się na zakup pocztówki. Na odwrocie kartki, z którą powędrowałem na pocztę, widnieje archiwalne zdjęcie ratusza w Głubczycach — wtedy jednak, za czasów pruskiego panowania, miasto nazywało się Leobschütz. Według niektórych jednak nosi ono taką nazwę nadal. Do tych osób zalicza się pani Alice Weidel — szefowa nacjonalistycznej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) — której ojciec tak jak ja pochodzi z miasteczka na pograniczu Górnego Śląska i Moraw.

Czytaj więcej

Niemcy. Szefowa AfD skrytykowała wstrzymanie certyfikacji Nord Stream 2

Alice Weidel. Rewizjonizm czy sentyment szefowej AfD?

Gdy wraz z końcem wojennej zawieruchy do miasta zawitali członkowie mojej rodziny, miejsca im ustąpić musieli Niemcy, wśród których znajdowała się także rodzina dzisiejszej szefowej niemieckich nacjonalistów. Przesiedlenia, nazywane kłamliwie „repatriacjami”, które dotknęły też moich uciekających spod Lwowa przodków, były jednym z okrutnych następstw drugiej wojny światowej. Innym jej następstwem było przemianowanie miasta Leobschütz — najpierw na Głąbczyce, a ostatecznie na Głubczyce.

Słowa te piszę na poniemieckim biurku, stojącym w domu, który prawie dwa wieki temu postawiono dla rodziny niemieckich robotników. Rozumiem sentyment pani Weidel, ale nie zgadzam się na stojący za jej słowami sens

Moje zdziwienie wzbudził wywiad, którego szefowa niemieckich nacjonalistów udzieliła austriackiemu magazynowi „Der Eckart”, przytaczany przez niemieckiego „Die Welt”. Stwierdza w nim, że zawsze wzbraniała i wzbrania się nie tylko przed określaniem miasta, z którego pochodzi jej ojciec, inaczej niż jego niemiecką nazwą, ale też przed samym sprawdzeniem, jak brzmi współczesna polska nazwa.

Weidel już wcześniej wyrażała swoje zdanie na temat terenów byłych Prus, nazywając Niemcy wschodnie „Niemcami Środkowymi”, co sugeruje, że wschód jej kraju leży we Wrocławiu, Opolu czy właśnie w Głubczycach. Słowa te piszę na poniemieckim biurku, stojącym w domu, który prawie dwa wieku temu postawiono dla rodziny niemieckich robotników. Teraz jest to jednak polski dom w niepodległym kraju, na którego granic — jakkolwiek narzuconych decyzją Stalina — naruszanie nie pozwolę nawet w wywodach w niszowym niemieckojęzycznym piśmie. Rozumiem sentyment pani Weidel, ale nie zgadzam się na stojący za jej słowami sens.

Alternatywa dla Niemiec to nie alternatywa dla Głubczyc

„Geograf Bawarski” wspomina o „Lupiglaa”, morawska osada w XII w. nosiła nazwę „Glubcici”, a Czesi na długo przed zjednoczeniem Prus nazywali moje miasto „Hlubcice”. Nie chodzi już jednak nawet o to, że nazwa Głubczyce jest historycznie pierwsza i utrwalona. Za słowami Alice Weidel kryć się bowiem może groźba rewizjonizmu. Niekoniecznie musi to być rewizjonizm spod znaku pięści — wystarczyłoby już jednak jawne kwestionowanie kształtu powojennych granic i podkreślanie, że miasta takie jak Głubczyce były i są własnością Niemiec. Samo to prowadzić może do napięć oraz pogorszenia naszych i tak nadwyrężonych relacji z sąsiadami zza Odry.

Może być także splunięciem w twarz ludziom, którzy — siłowo wyrwani z domów na dawnych polskich Kresach wschodnich — z trudem zbudowali wokół siebie Polskę na nowo.

W żadnym wypadku nie bronię jednak pani Weidel mówić na Głubczyce tak, jak uzna to za stosowne — rozumiem przecież sentyment, jaki czuje, myśląc o historii swojej rodziny. Sam przecież użyłem w tym tekście polskiej nazwy Lwów i wiem, że dla wywodzącej się z Górnego Śląska Niemki moje miasto zawsze będzie zwać się Leobschütz. Fakty są jednak takie, że dla czterech ostatnich pokoleń głubczyczan jest to i będzie miasto polskie, choć o pięknej czeskiej, morawskiej, śląskiej i także niemieckiej historii i kulturze.

Według jednej z legend, nazwa Leobschütz wzięła się od okrzyku „Leo, beschütze mich!” — „Lwie, chroń mnie!”, którego adresatem jest stojący w herbie miasta czeski lew z dwoma ogonami. Choć miał i ma on z pewnością pełne łapy roboty, mam nadzieję, że ochroni nas także przed ciągotami pani Weidel — w razie, gdyby nie był to jednak wyłącznie rodzinny sentyment.

Czytaj więcej

Estera Flieger: Niemiecka bezczelność nie zna granic

Byłem dziś na spacerze po mojej rodzinnej miejscowości. Odwiedziłem lokalną księgarnię, a po zwiedzeniu wystawy w ratuszu zdecydowałem się na zakup pocztówki. Na odwrocie kartki, z którą powędrowałem na pocztę, widnieje archiwalne zdjęcie ratusza w Głubczycach — wtedy jednak, za czasów pruskiego panowania, miasto nazywało się Leobschütz. Według niektórych jednak nosi ono taką nazwę nadal. Do tych osób zalicza się pani Alice Weidel — szefowa nacjonalistycznej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) — której ojciec tak jak ja pochodzi z miasteczka na pograniczu Górnego Śląska i Moraw.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że pogłoski o końcu PiS były przesadzone
Komentarze
Estera Flieger: Donald Tusk, rozliczając Roberta Bąkiewicza, wyciągnął do narodowców pomocną dłoń
Komentarze
Andrzej Łomanowski: Ministrów Ukrainy dopadł „syndrom Załużnego”. Stąd dymisje
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Premier Izraela Beniamin Netanjahu gra pokerowo. Może przegrać
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Polska nieobecna na GlobSec. Czy wyrzekamy się bycia liderem Europy Środkowej?
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki