Czwartkowe wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy słusznie wzbudziło zdumienie w świecie politycznych komentatorów.
Czy w Sejmie może równocześnie istnieć większość popierająca rząd Morawieckiego i rząd Tuska?
Prezydent stwierdził wszak po przeprowadzonych konsultacjach politycznych z liderami partii, które dostały się do Sejmu, że zarówno przedstawiciel PiS, które otrzymało w wyborach największą liczbę głosów, jak i przedstawiciel opozycji, która razem dysponuje w Sejmie 248 głosami, zadeklarowali gotowość do przyjęcia misji tworzenia rządu i zbudowania sejmowej większości. Brzmi to dość zagadkowo w sytuacji, w której arytmetyka wyklucza istnienie w 460 osobowym polskim Sejmie dwóch różnych większości rządowych naraz.
Czytaj więcej
Prezydent Andrzej Duda podsumował swe konsultacje z przedstawicielami komitetów wyborczych, które będą reprezentowane w nowym Sejmie. Poinformował, że jest dwóch kandydatów na premiera - Mateusz Morawiecki i Donald Tusk - oraz że pierwszym dniem posiedzenia nowego parlamentu ma być poniedziałek 13 listopada.
Wygląda więc na to, że prezydent cały czas gra na czas. A czas tu działa na korzyść Prawa i Sprawiedliwości. Wszak Andrzej Duda zwołał pierwsze posiedzenie Sejmu niemal w ostatnim możliwym terminie, czyli na 13 listopada. Dopiero wtedy do dymisji podać się będzie musiał rząd Mateusza Morawieckiego. I to wyłącznie od prezydenta zależeć będzie, komu wówczas powierzy misję tworzenia nowego rządu. Ale i na tę nominację Andrzej Duda będzie miał 14 dni, a więc najpóźniej musi to zrobić 27 listopada. Premier nominat ma zaś 14 dni na zdobycie wotum zaufania – jesteśmy już w okolicach 11 grudnia... Jeśli prezydent wskazałby w pierwszym kroku Mateusza Morawieckiego, będzie on kierować rządem do tego czasu.
Dlaczego gra na czas jest na rękę PiS
Dopiero w przypadku nieuzbierania przez Mateusza Morawieckiego większości inicjatywę przejmuję Sejm. I ma 14 dni na przegłosowanie wniosku o powołanie Donalda Tuska, a Andrzej Duda musi wówczas przyjąć od niego przysięgę. To oznaczałoby, że wszystkie instytucje państwa pozostają w rękach PiS do połowy grudnia.