Spór o praworządność powoli zmierza do finału, przynajmniej jeśli chodzi o relacje Bruksela-Warszawa. Na najbliższym posiedzeniu Sejmu, który będzie obradować w dniach 7-9 lutego, głosowane będą poprawki do ustawy o Sądzie Najwyższym, które opozycja naniosła w Senacie. Wszystkie zostaną odrzucone przez większość parlamentarną PiS, z poparciem posłów pochodzących z Solidarnej Polski. Opozycja nie będzie mogła nic zrobić.
Wszystko w rękach Andrzeja Dudy
Prezydent dostanie do podpisania ustawę w kształcie, z której nie będzie zadowolony, bo ograniczy jego wpływy w sądownictwie, ale raczej nie będzie chciał zablokować zmian ważnych dla rządu, ani nie będzie ich spowalniać, wysyłając do Trybunału Konstytucyjnego. Andrzej Duda będzie musiał przełknąć gorzką pigułkę i podpisać ustawę, która wyjdzie z Sejmu.
Czytaj więcej
Senat zgłosił pakiet zmian do ustawy o Sądzie Najwyższym. Opozycja w kuluarach powątpiewa, czy do wypłat środków z KPO dojdzie przed jesienią.
Zgodnie z nowelizacją w wersji uchwalonej w Sejmie sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów będzie miał rozstrzygać Naczelny Sąd Administracyjny, a nie – jak obecnie – Izba Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego. NSA ma przejąć też np. kompetencje do rozstrzygania tzw. spraw immunitetowych sędziów wszystkich sądów. Ustawa zakłada również zmiany dotyczące testu niezawisłości i bezstronności sędziego, którymi też miałby częściowo zajmować się NSA.
Premier Mateusz Morawiecki odniesie sukces, a ustawa na warunkach wynegocjowanych wcześniej w Brukseli przez ministra Szymona Szynkowskiego vel Sęka wejdzie w życie. Teoretycznie opozycja będzie miała czyste sumienie dzięki poprawkom senackim do ustawy o SN, które wypełniają tzw. kamienie milowe dotyczące praworządności i sprawiają, że ustawa staje się zgodna z konstytucją, ale praktycznie poniesie fiasko i nic nie będzie mogła zrobić po tym, jak PiS odrzuci je w Sejmie.