Artur Bartkiewicz: Kaczyński niszczy to, co PiS buduje

Jarosław Kaczyński mówiąc, że „zniszczy ludzi”, którzy nie zgadzają się z wizją państwa realizowaną przez PiS, tak naprawdę niszczy cały dorobek swojego ugrupowania, który będzie trwać tylko tak długo, jak długo Prawo i Sprawiedliwość pozostanie u władzy.

Publikacja: 10.12.2022 16:44

Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas spotkania ze zwolennikami ugrupowania w Chojnickim Centrum Kul

Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas spotkania ze zwolennikami ugrupowania w Chojnickim Centrum Kultury, 8 grudnia

Foto: PAP/Adam Warżawa

– Osiem gwiazdek. To słowo na „w”, które było tak słyszane w pewnym momencie i ciągle jest słyszane. Otóż to jest właśnie tego rodzaju akcja: Polska nie może być silnym narodem, nie może mieć silnego państwa, bo to się nie podoba naszym sąsiadom. Otóż nie. Będziemy mieli silne państwo! I zniszczymy tych ludzi – mówił Kaczyński w Chojnicach, wywołując entuzjazm swoich zwolenników. Niestety dla prezesa i jego akolitów okrzyki „Tu jest Polska”, które dały się słyszeć po tych słowach, były prawdziwe tylko częściowo. Polska jest bowiem również tam, gdzie zbierają się przeciwnicy PiS, a odrzucanie tego faktu sprawia, że wszelkie reformy realizowane przez PiS są skazane – w dłuższej perspektywie – na klęskę.

Siłą demokracji bowiem nie jest to, że aktualna większość może podejmować dowolne decyzje, nie oglądając się na nikogo i na nic, i realizować swoją politykę zgodnie z maksymą: „Kto nie z Mieciem, tego zmieciem”. Najważniejszym walorem demokracji jest to, że oddając władze większości, szanuje ona swoje mniejszości, ponieważ w interesie państwa jest wykorzystanie potencjału wszystkich swoich obywateli, a nie tylko wybranej grupy.

Czytaj więcej

Kaczyński: Są tacy, którzy chcą sprowadzić nasze społeczeństwo do poziomu lumpenproletariatu. Zniszczymy tych ludzi

Bycie w większości ani dzierżenie władzy nigdy nie równa się bowiem monopolowi na prawdę. Dlatego silne, demokratyczne państwa tworzą instytucjonalne zabezpieczenia praw mniejszości – w postaci instytucji takich jak Rzecznik Praw Obywatelskich czy niezależny od władzy wykonawczej system sądownictwa. Instytucje te nie służą li tylko ochronie samych mniejszości przed prześladowaniem przez większość, ale również mają zagwarantować to, że potencjał owych mniejszości zostanie w pełni wykorzystany poprzez danie im prawa do głosu i liczenia się z ich zdaniem.

Jak pisał jeden z gigantów myśli liberalnej John Stuart Mill, „gdyby cała ludzkość z wyjątkiem jednego człowieka sądziła tak samo i tylko ten jeden człowiek był odmiennego zdania, ludzkość byłaby równie mało uprawniona do nakazania mu milczenia, co on, gdyby miał po temu władzę, do zamknięcia ust ludzkości”. Dlaczego? Bo nigdy nie można wykluczyć, że właśnie ten jeden człowiek ma rację, dlatego trzeba dać mu szansę, by mógł przekonać do owej racji większość.

Dlatego wszelkie fundamentalne zmiany w demokracji wymagają debaty i osiągnięcia jakiegoś konsensusu – inaczej będą one trwałe tylko tak długo, jak długo będzie istnieć realizująca je większość. A – jako żywo – zapowiedź niszczenia przeciwników jest kiepskim punktem wyjścia do jakiejkolwiek dyskusji. Kaczyński jest gotów do budowy silnej Polski w takim kształcie, w jakim jest ona silna według niego i jego pretorianów, ale nawet nie próbuje przekonać do tej wizji kogokolwiek innego niż ci, którzy ślepo uznają go za „emerytowanego zbawcę narodu” (jak sam się kiedyś nazwał). Kwintesencją reform realizowanych przez PiS pod wodzą Kaczyńskiego są jego słowa z 2019 roku, gdy – zwracając się do Justyny Kieresińskiej z Fundacji Sztuki Osób Niepełnosprawnych – prosił, „żeby nas popierać, a nie przeszkadzać”.

Głównym dziedzictwem rządów PiS pozostanie zapewne świadczenie 500+, co do którego konsensus pojawił się mimowolnie – PiS wcale nie podejmowało działań, aby go osiągnąć

Takie podejście umożliwia oczywiście uruchamianie sejmowego ekspresu, wysadzanie w powietrze instytucji państwa decyzjami podejmowanymi na Nowogrodzkiej i ugniatanie państwa jak plasteliny zgodnie z wizjami Kaczyńskiego i innych liderów PiS, ale są to zamki budowane z piasku, ponieważ nowa większość nie będzie mieć żadnego powodu, by ich nie zburzyć. Ba, ci których dziś prezes PiS chce niszczyć, a którzy będą stanowić naturalne zaplecze owej większości, będą się wręcz takiego burzenia domagać.

W ten sposób głównym dziedzictwem rządów PiS pozostanie zapewne świadczenie 500+, co do którego konsensus pojawił się mimowolnie – PiS wcale nie podejmowało działań, aby go osiągnąć, ale opozycję przekonało pozytywne przyjęcie programu przez społeczeństwo. Cała reszta wielkich reform PiS nie przetrwa dłużej niż rządy tej partii. Państwo buduje się bowiem nie tylko dla swoich zwolenników, czego jednak prezes PiS zdaje się nie rozumieć – i dlatego jedynym, co zniszczy, będzie dorobek jego własnego ugrupowania.

Komentarze
Bogusław Chrabota: Czy Gagauzja będzie drugim Naddniestrzem?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Wybory w Mołdawii. Wygrana bitwa, ale nie wojna
Komentarze
Paweł Rożyński: AI nadzieją związków zawodowych. Ale mogą się przeliczyć
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czego w porę nie zrozumiała Kamala Harris, a zrozumiał w Polsce Donald Tusk
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Komentarze
Estera Flieger: Skandaliczna rozmowa w „Pytaniu dnia”. Dokąd zmierza nowa TVP?