Jerzy Haszczyński: Nobliści, którzy walczą o to, co najważniejsze

Wszystkich laureatów tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla łączy odważna niezgoda na rosyjski imperializm. Nie przez przypadek zostali oni potraktowani wspólnie, choć na poziomie państw są w przeciwnych obozach.

Publikacja: 07.10.2022 14:41

Berit Reiss-Andersen, przewodnicząca Norweskiego Komitetu Noblowskiego, przedstawia tegorocznych lau

Berit Reiss-Andersen, przewodnicząca Norweskiego Komitetu Noblowskiego, przedstawia tegorocznych laureatów na konferencji prasowej w Oslo, 7 października

Foto: AFP

Wspaniały wybór. Trudno byłoby się powstrzymać od krytyki, gdyby komitet noblowski – w takim momencie: wielkiej wojny imperialnej, zbrodni wojennych, brutalnego tłumienia wolności – nagrodził kogoś z innego krańca globu. Najważniejsze dla pokoju na świecie jest teraz to, jak zakończy się wojna na Ukrainie, w tym – jak z niej wyjdą społeczeństwa: ukraińskie, białoruskie i rosyjskie.

Nie przez przypadek nowi nobliści zostali potraktowani wspólnie, choć na poziomie państw są w przeciwnych obozach. Rosja jest agresorem, a wspiera ją Białoruś. Po drugiej jest państwo ofiara – Ukraina. Nagrodzeni walczą jednak o to samo: wolność i prawdę, tam, gdzie rozgrywa się o nie najważniejszy i najtrudniejszy bój. Działacze rosyjskiego stowarzyszenia Memoriał i wyróżniony osobiście białoruski obrońca praw człowieka Aleś Bialacki na dodatek walczą w osamotnieniu, nie spadają im na głowy bomby, ale mają przeciwko sobie cały aparat swoich państw. Niestety, zwłaszcza w wypadku Rosji, także dużą część rodaków, upojonych mordami w sąsiednim kraju.

Czytaj więcej

Pokojowa Nagroda Nobla. Wśród laureatów Aleś Bialacki i Memoriał

Aleś Bialacki od dawna doświadcza tego, co oznacza niezgoda na działania reżimu białoruskiego, jakie są konsekwencje dokumentowanie jego zbrodni. Kierowana przez Bialackiego organizacja Centrum Praw Człowieka „Wiosna” informowała świat, ilu jest więźniów politycznych na Białorusi, kim są, jakie absurdalne zarzuty im postawiono. Teraz sam jest na tej liście – jest dziś jednym z 1348 więźniów politycznych Łukaszenki.

Bez Stowarzyszenia Memoriał nie wiedzielibyśmy tak wiele o zbrodniach sowieckich, z Katyniem włącznie, a także o łamaniu praw człowieka w Rosji i innych krajach, powstałych po upadku ZSRR. Teraz, w czasie eksplozji rosyjskiego imperializmu, w czasie kolonialnej wojny, Memoriał przeżywa wyjątkowo trudne chwile, władze robią wszystko, by odebrać mu głos, uniemożliwić jakiekolwiek działanie: szykanują, represjonują, delegalizują. Bo boją się prawdy, boją się świadków swoich zbrodni.

Z kraju ofiary jest trzeci laureat – Centrum Wolności Obywatelskich. Najmniej znany z nagrodzonych. I wybrany pewnie jako symboliczny przedstawiciel Ukrainy, której społeczeństwo w przeciwieństwie do rosyjskiego prawie w całości stoi po stronie dobra, wolności i nadziei.

Nagroda jest pokojowa, ale powinna skłonić i Zachód do wsparcia bronią Ukrainy

Istnieje co prawda ryzyko, że wyróżnienie dla Białorusina, organizacji rosyjskiej i ukraińskiej nie wszędzie na tych wspomnianych innych krańcach globu się spodoba. Będzie traktowane jak nagroda od Zachodu, skupionego na sobie, i dla tych, co chcą być jak Zachód. Z prawdą o wojnie w Europie niełatwo się przebić w regionach, które doświadczyły kolonializmu, bezwzględnych podbojów, ale dzisiejsza Nagroda Nobla może w tym pomóc także w krajach, które nie widzą we Władimirze Putinie przywódcy reżimu prowadzącego brutalną wojnę kolonialną, nie widzą też, że zadusił wolność w Rosji.

Nagroda jest pokojowa, ale powinna skłonić i Zachód do wsparcia bronią Ukrainy. Broniącemu broń służy do pokonania agresora, w wypadku Rosji takiego, który jeżeli nie przegra teraz, rozpocznie kolejne wojny w przyszłości. Powinna też skłonić społeczeństwa Zachodu do odrzucenia myśli o dogadywaniu się z Rosją, pogodzeniu się z tym, że podbiła część sąsiedniego kraju, bo najważniejsze jest szybkie zakończenie wojny. O takich zachodnich „pragmatykach”, „piewcach realpolitik”, którzy podpowiadają takie rozwiązanie, pisała w „Rzeczpospolitej” Ołeksandra Matwijczuk, szefowa nagrodzonego Noblem ukraińskiego Centrum Wolności Obywatelskich.

Czytaj więcej

Tak zwani pragmatycy

„Nie należy mówić Ukraińcom, by negocjowali swoje istnienie w obliczu ludobójczej kampanii. (…) Wszyscy, którzy cynizm przykrywają tzw. pragmatyzmem, powinni wrócić do szkoły i nauczyć się, że jedynym sposobem na tyrana jest przeciwstawienie mu się” - wykrzyczała.

Wspaniały wybór. Trudno byłoby się powstrzymać od krytyki, gdyby komitet noblowski – w takim momencie: wielkiej wojny imperialnej, zbrodni wojennych, brutalnego tłumienia wolności – nagrodził kogoś z innego krańca globu. Najważniejsze dla pokoju na świecie jest teraz to, jak zakończy się wojna na Ukrainie, w tym – jak z niej wyjdą społeczeństwa: ukraińskie, białoruskie i rosyjskie.

Nie przez przypadek nowi nobliści zostali potraktowani wspólnie, choć na poziomie państw są w przeciwnych obozach. Rosja jest agresorem, a wspiera ją Białoruś. Po drugiej jest państwo ofiara – Ukraina. Nagrodzeni walczą jednak o to samo: wolność i prawdę, tam, gdzie rozgrywa się o nie najważniejszy i najtrudniejszy bój. Działacze rosyjskiego stowarzyszenia Memoriał i wyróżniony osobiście białoruski obrońca praw człowieka Aleś Bialacki na dodatek walczą w osamotnieniu, nie spadają im na głowy bomby, ale mają przeciwko sobie cały aparat swoich państw. Niestety, zwłaszcza w wypadku Rosji, także dużą część rodaków, upojonych mordami w sąsiednim kraju.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich