Przedstawiciele obozu rządzącego nie mają dobrej passy, jeśli chodzi o wypowiedzi o inflacji i nadciągającym kryzysie. Ich światłe przemyślenia wywołują irytację i burzę w sieci zamiast budować przekonanie, że partia rządząca panuje nad sytuacją. Dlatego kolejne dobre rady są dla PiS politycznie zabójcze. W innych warunkach w apelu premiera Mateusza Morawieckiego, by obywatele spróbowali ocieplić swoje domy jeszcze przed rozpoczęciem sezonu grzewczego, może nie byłoby nic złego. Podobnie jak w wypowiedzi ministra Edwarda Siarki, że skoro węgiel jest drogi, to warto zbierać w lesie chrust. I słowach ministra edukacji Przemysława Czarnka, że jeśli ceny szaleją, to „można jeść trochę mniej i trochę taniej”, a także Andrzeja Dudy, by obywatele zacisnęli zęby.
Otóż to są świetne rady, ale nie tego oczekują obywatele od władzy, która przekonuje, że dzięki niej Polska zmieniła się w kraj mlekiem i miodem płynący. Przecież to właśnie PiS zarzucało poprzednikom, że ignorowali zwykłych ludzi. Gdy Stefan Niesiołowski w 2013 r., pytany o ubóstwo wśród dzieci, odparł, że bieda to była w jego młodości i dlatego z kolegami wyjadali szczaw z nasypów i mirabelki, Jarosław Kaczyński wołał, że to dowód degeneracji wówczas rządzącej PO.
Czytaj więcej
- To będzie trudna jesień i zima. Władimir Putin się o to postarał - powiedział na spotkaniu z mieszkańcami Boronowa premier Mateusz Morawiecki.
O tym, że wyborcy źle reagują na takie rady, zadaje sobie sprawę samo PiS. Dlatego zawiesiło radną Jacynę-Witt za to, że pisała o sobie jako o elicie, która gra w golfa. Dlatego Kancelaria Premiera skasowała wpis ze słowami premiera, by później opatrzyć go linkiem do szczegółów programu ocieplania budynków. Bo obywatele nie cierpią takich rad od władzy, która dobrze sobie żyje z ich podatków. Gdy słyszą coś takiego, czują, jakby ktoś pluł im w twarz. Tak jak wtedy, gdy po powodzi stulecia premier Włodzimierz Cimoszewicz mówił, że trzeba się było ubezpieczyć.
Problem też w tym, że od 24 lutego PiS przekonuje, że ostrzegało przed planami Putina i miało od początku rację. Dlaczego więc, skoro ostrzegało, to niewiele zrobiło, by przygotować się na ten kryzys? Rząd zachęcał do embarga na rosyjskie surow-ce, ale – z wyjątkiem budowy infrastruktury gazowej – Polska nie była przygotowana, by zerwać z rosyjskim węglem czy ropą. Nie była też gotowa na wzrost cen surowców. Dlatego dziś politykom PiS zostaje zachęcanie do zaciskania zębów i ocieplenia budynków przed zimą, bo węgla wtedy zabraknie, a ceny energii będą szaleć.