W porannej rozmowie Radia Zet wiceminister oświaty Tomasz Rzymkowski zdradził, że zarabia 11 tys. zł miesięcznie pracując siedem dni w tygodniu. Prowadząca zwróciła uwagę, że „widziały gały co brały”. Minister, w odniesieniu do zarobków nauczycieli orzekł, że pedagodzy też „wiedzieli co brali”.
Trudno określić tę część rozmowy jako szczególnie elegancką. Ale nie ulega wątpliwości, że jednak w tej wypowiedzi ministra jest nieco racji. Tyle, że użył niewłaściwego czasu. Nie widziały, a widzą. I nie biorą, tylko masowo składają wypowiedzenia. Obecnie w szkołach brakuje już ok. 13 tys. nauczycieli.
Czytaj więcej
- Wiedzieli, co brali - powiedział wiceszef resortu edukacji Tomasz Rzymkowski, odnosząc się w Ra...
W tym roku sytuacja jest szczególnie dramatyczna. Kilka dni temu o rezygnacji z pracy w szkole publicznej poinformował Dariusz Martynowicz, Nauczyciel Roku 2021. W jednej z warszawskich szkół na koniec maja wypowiedzenia złożyło 15 proc. kadry. Rezygnują świetni pedagodzy, którzy nie są wyróżnieni tytułami, ale dzień po dniu solidnie wykonują swoją robotę.
Rekrutacja do pracy w szkole trwa. Dyrektorzy (z których też wielu rezygnuje) skarżą się, że młodych ludzi chętnych do pracy w oświacie nie ma. Ci, którzy przychodzą na rozmowę, są zawiedzeni, gdy słyszą o wynagrodzeniu. Obecnie pensja stażysty to 3693,46 zł brutto. A majowa podwyżka w wysokości 4,4 proc. dała tyle, że nauczyciele rozpoczynający pracę w zawodzie, przestali zarabiać poniżej płacy minimalnej. Teraz ich pensja to tyle, ile zarabia pracownik niewykwalifikowany.