Czy dla Niemców obca kultura to gorsza kultura

Pani Beata, Polka od lat związana z Niemcami (bohaterka tekstu z dzisiejszej „Rz”), uprowadziła w Düsseldorfie swojego syna, do którego praw rodzicielskich została pozbawiona przez niemiecki sąd. Ten czyn oczywiście nie nadaje się na wzór dla innych rodziców nie-Niemców, którzy po rozwodzie z Niemcem czy Niemką czują się prześladowani przez niemieckie urzędy.

Aktualizacja: 07.11.2008 07:09 Publikacja: 07.11.2008 04:55

Jednak można zrozumieć, dlaczego pani Beata zdecydowała się na desperacki krok. Podobne myśli krążą pewnie po głowie innym rodzicom – Polakom, Francuzom, Grekom, Amerykanom – którym sądy na wniosek urzędów ds. młodzieży - Jugendamtów - ograniczają dostęp do dzieci czy zabraniają rozmów z nimi w języku innym niż niemiecki.

Każdy dramat dzieci i rodziców obcokrajowców po rozwodzie w Niemczech jest inny, trudno wszystkie uznać za wynik niechęci do cudzoziemców. Zaskakuje jednak, że to właśnie w Niemczech takich przypadków jest tak wiele. Przecież to kraj duży i bogaty, niezagrożony przez inne kultury, a na dodatek dużo mówiący o walorach różnorodności i oficjalnie zwalczający nietolerancję i ksenofobię.

Dlatego warto postawić kilka pytań władzom niemieckim.

Dlaczego zdarza się, że Jugendamty zabraniają Polakom czy Francuzom kontaktować się z ich dziećmi po polsku czy francusku? Czy nie jest to dowód na to, że uznają kulturę polską czy francuską za niewłaściwą dla małego obywatela Niemiec? A więc chyba gorszą? Czy w interesie dziecka nie leży poznawanie dwóch języków i pełen dla nich szacunek jako dla mowy obojga rodziców?

I – na koniec – jaką odpowiedź szykują dla Komisji Europejskiej? Komisarz ds. sprawiedliwości Jacques Barrot uważa, że w takich sprawach niemieckim sądom zdarza się nieprzestrzeganie unijnego prawa. A to prawo to interes dziecka.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2008/11/07/jerzy-haszczynski-czy-dla-niemcow-obca-kultura-to-gorsza-kultura/]Skomentuj[/link][/ramka]

Jednak można zrozumieć, dlaczego pani Beata zdecydowała się na desperacki krok. Podobne myśli krążą pewnie po głowie innym rodzicom – Polakom, Francuzom, Grekom, Amerykanom – którym sądy na wniosek urzędów ds. młodzieży - Jugendamtów - ograniczają dostęp do dzieci czy zabraniają rozmów z nimi w języku innym niż niemiecki.

Każdy dramat dzieci i rodziców obcokrajowców po rozwodzie w Niemczech jest inny, trudno wszystkie uznać za wynik niechęci do cudzoziemców. Zaskakuje jednak, że to właśnie w Niemczech takich przypadków jest tak wiele. Przecież to kraj duży i bogaty, niezagrożony przez inne kultury, a na dodatek dużo mówiący o walorach różnorodności i oficjalnie zwalczający nietolerancję i ksenofobię.

Komentarze
Tomasz Krzyżak: W sprawie aborcji przestańmy używać eufemizmów
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Karol Nawrocki w Kanale Zero. Dlaczego kandydat PiS niewiele zyskał
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Zachowanie Grzegorza Brauna w Oleśnicy jest niewytłumaczalne
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk zrywa z naiwnością liberałów. To realizm, a nie populizm
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Olaf Scholz i Donald Tusk w pułapce Jarosława Kaczyńskiego