Jeśli ktoś miał jeszcze choćby cień nadziei, że Bronisław Komorowski stanie się w nowej kadencji parlamentu motorem napędowym polskich reform, wymuszającym na kunktatorskim rządzie przeprowadzanie takich zdecydowanych zmian, które pomogłyby ustrzec Polaków przed grożącymi nam poważnymi turbulencjami gospodarczymi, od wczoraj wie, że tak najprawdopodobniej, niestety, nie będzie.
W każdym razie w swym sejmowym orędziu szef państwa ograniczył się w tej kluczowej sprawie do wygłoszenia kilku dość ogólnie brzmiących zapewnień, jak choćby to: "Odpowiedzią Polski na kryzys powinny stać się działania zmierzające do wzmocnienia bezpieczeństwa finansowego, do redukcji długu publicznego i do zwiększenia konkurencyjności polskiej gospodarki". A także do zaproponowania paru obszarów wartych publicznej debaty, między innymi kwestii podniesienia wieku emerytalnego, który to przecież problem w niejednym państwie ogarniętej kryzysem Unii Europejskiej został już jakiś czas temu po prostu – z korzyścią dla przyszłości tych krajów – rozwiązany.
I o ile jeszcze – od biedy – można było zrozumieć powściągliwość prezydenta w zachęcaniu rządu Donalda Tuska do reformatorskiego wysiłku w końcówce poprzedniej kadencji, a więc przed wyborami, o tyle teraz jest to już naprawdę zupełnie niezrozumiałe. Zwłaszcza w kontekście jego niektórych wcześniejszych deklaracji, choć – to fakt – nigdy nie były one dostatecznie jednoznaczne.
Niechęć Bronisława Komorowskiego do energicznego zachęcania powstającego rządu do szybkiego forsowania niezbędnych zmian martwi tym bardziej, że w rezultacie ostatnich wyborów Polska w istocie – przynajmniej czasowo – utraciła opozycję zdolną do wypełniania z pożytkiem dla państwa swoich powinności wobec rządzącej większości. Zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Sojusz Lewicy Demokratycznej na razie zajęte są niemal wyłącznie same sobą, a nam wszystkim czas nieubłaganie umyka.
W tej sytuacji – obawiam się – rolę żandarma goniącego nowy rząd Tuska do naprawiania dziurawej kasy państwa, chcąc nie chcąc, odegrają pewnie agencje ratingowe i rynki finansowe.