Joanna Kuciel-Frydryszak, autorka popularnej książki „Chłopki”, złożyła niedawno pozew wobec jej wydawcy, powołując się na tzw. klauzulę bestsellerową. Czym jest ta klauzula i na czym polega?
Klauzula bestsellerowa ma umożliwić twórcy czerpanie zysków z eksploatacji jego utworów, które pojawiają się w trakcie korzystania z nich, a których ani twórca, ani wydawca czy producent, nie przewidywali, że się pojawią. Ustawa o prawie autorskim dziś jeszcze silniej dąży do tego, by zapewnić godziwe warunki wynagrodzenia twórcom. Dlatego przewiduje możliwość domagania się dodatkowego wynagrodzenia ponad to, co strony ustanowiły w umowie. Chodzi o to, by część z tych niespodziewanych zysków mogła trafić do twórcy. My często po prostu nie wiemy, jakie finalnie będą zyski z eksploatacji utworu. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy twórca debiutuje lub jest mało znany. Prawo autorskie chce zatem umożliwić twórcy, by ten mógł w pełni – choćby tego nie przewidywał – uczestniczyć w sukcesie swojego dzieła.
Czytaj więcej
Od dwóch lat największym hitem książkowym w Polsce są „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” Joann...
Czy to na pewno słuszne? Jeśli twórca sam nie wierzył w sukces swojego dzieła i nie zabezpieczył odpowiednich zapisów w umowie, to powinien mieć taką dodatkową ochronę?
Prawo autorskie, i to w większości państw, opiera się na założeniu, że twórcę trzeba wesprzeć, bo w relacji z wydawcą czy producentem jest on podmiotem słabszym i jego pozycja jest gorsza. To nabywający prawo do eksploatacji utworu jest profesjonalistą, może korzystać z pomocy prawnej itp. Dlatego prawo autorskie zawsze przewidywało konieczność wzmocnienia twórcy i zapewnienia mu udziału nie tylko w sławie i rozpoznawalności, ale też w korzyściach majątkowych, pieniężnych, jakie utwór generuje. I to bez względu na to, czy zadbał o swoje prawa, czy przewidział te korzyści, czy mógł to zrobić czy nie. Nasz system prawny chce dowartościować twórcę, dlatego przewiduje dla niego wynagrodzenie w sytuacji, gdy przewidziane dla niego wynagrodzenie jest niewspółmiernie niskie do korzyści z eksploatacji. I nie ma żadnych dodatkowych warunków - po prostu, że powinien uczestniczyć w tych zyskach.
Klauzula bestsellerowa była elementem dużej zmiany prawa autorskiego z zeszłego roku (wdrażającej dyrektywę o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym). Co się w niej dokładnie zmieniło?
Ogólnie była to bardzo duża zmiana i uważam, że wciąż nie doceniamy zakresu tej nowelizacji. Cała część dotycząca wynagrodzenia twórcy uległa poważnym modyfikacjom, co jeszcze bardziej wzmocniło jego pozycję. Ma dać to twórcom szerszy udział w zyskach. Klauzula bestsellerowa jest tylko jednym ze zmienianych elementów. Zrezygnowano z przesłanki rażącej niewspółmierności wynagrodzenia umownego z korzyściami, które dzieło ma przynieść. Zamieniono ją na łagodniejszy warunek, że wynagrodzenie musi być „niewspółmiernie niskie”, co już samo w sobie uruchamia możliwość wnioskowania o podwyższenie go przez sąd. Widać więc, że intencją ustawodawcy było zapewnienie mocniejszej ochrony. Trzeba to powiązać z przepisami nakazującymi zapewnienie twórcy godziwego i odpowiedniego wynagrodzenia. Prawodawca wskazuje, że takim wynagrodzeniem jest wynagrodzenie proporcjonalne do korzyści związanych z korzystaniem z utworu. To podejście, by ustawiać wynagrodzenie w jakiejś proporcji do utworu, wyraźnie uderza w powszechną praktykę na polskim rynku, umieszczania gdzie się da w umowie wynagrodzenia ryczałtowego. Tymczasem proporcja musi być słuszna. Wynagrodzenie musi „iść za sukcesem” bo tylko wtedy można je uznać za godziwe i odpowiednie. Jeśli to jest zagwarantowane w umowie, to nie będzie potrzeby uruchamiania klauzuli bestsellerowej, i chodzenia do sądu. I to dobrze, bo twórcy się tym nie powinni zajmować.
Czytaj więcej
Andrzej Duda podpisał ustawę zmieniającą prawo autorskie. Przyznaje ona wydawcom prasowym oraz tw...