Drożyzna w polskich sklepach wystraszyła klientów z Litwy

Litwini od wielu lat robili świąteczne zakupy po polskiej stronie, bo było i dużo taniej, i większy wybór. Jednak w tym roku polska drożyzna ich zdumiewa. Krytykują ceny i jakość żywności. Jest jednak grupa towarów, którymi Litwini wypełniają całe bagażniki swoich aut. To używki.

Publikacja: 17.12.2024 04:44

Na parkingach sklepów w Sejnach czy Suwałkach samochodów z Litwy jest już mniej niż kiedyś

Na parkingach sklepów w Sejnach czy Suwałkach samochodów z Litwy jest już mniej niż kiedyś

Foto: Karolis Kavolelis/Shutterstock

Dziennikarz litewskiego portalu Delfi wybrał się na polską stronę, by porozmawiać z rodakami, którzy robią świąteczne zakupy w polskich sklepach. Jak informuje „niemal wszyscy Litwini, których spotkaliśmy w Sejnach, twierdzili, że nie warto jechać do Polski dla samego jedzenia”. Po co warto? Niesłabnącym powodzeniem cieszą się polskie alkohole i papierosy.

Polskie śledzie są za słone

 – W Polsce wszystko drożeje i nie ma co kupować. Ale mąż kupuje bagażnik piwa i przez tydzień mamy spokój. A jedzenie się popsuło. W ogóle nie mogę jeść polskiego śledzia, jest taki słony – skarżyła się jedna z Litwinek spotkanych przez sklepem w Sejnach. Litwini narzekają też na rozwiązania sklepowe niekorzystne dla posiadaczy euro.

„Na granicy w kantorze kurs wskazywał 4,18 złotego za euro. Na drzwiach sklepu Biedronka w Sejnach kurs był lepszy – wynosi 4,2581 złotego za euro. Okazało się jednak, że płacąc gotówką w euro, kasjerzy nie wydają reszty w złotówkach – proszą o zakup dokładnie takiej kwoty w euro, jaką posiada kupujący, resztę można zapłacić kartą. A po opłaceniu części kwoty kartą bank pokazał kurs gorszy niż w kantorze – 4,16 euro” – opisuje portal Delfi.

Czytaj więcej

Cena wigilijnych pierogów i barszczu rośnie najmocniej od kilku lat

W dzień roboczy na parkingu w Sejnach było niewiele samochodów z litewskimi tablicami rejestracyjnymi. Sami Litwini przyznają, że „coś takiego nie zdarzało się w grudniu nigdy wcześniej”. Litewskie media wskazują na mało korzystne dla kupujących z zagranicy zniżki w polskich sieciach, zmuszające do kupowania kilku takich samych produktów.

Alkohol kupowany skrzynkami

Inaczej jest z alkoholem. „W Polsce jest alkohol po obniżonych cenach, co na Litwie się nie zdarza. Przykładowo pół litra wódki kosztuje 22,99 zł, ale pod warunkiem, że kupi się co najmniej trzy butelki” – pisze Delfi. To Litwinów nie zniechęca.

– Prawdopodobnie i tak dostanę zniżkę, bo biorę trzy skrzynki. Mam wolne od Bożego Narodzenia do Nowego Roku, będę siedzieć w domu przed telewizorem, oglądać filmy i oszczędzać, oszczędzać, oszczędzać… Muszę tylko kupić trochę jajek i piwa – żartuje Rimas, budowlaniec z Olity.

Litwini w Sejnach kupują też oliwę z oliwek w pięciolitrowych opakowaniach. Wzięcie ma tani polski cukier, przeceniona mąka, jajka czy jogurty. Przy stoiskach mięsnych nie było Litwinów. – Nie weźmiemy tego, co tu promują. Nawet kurczak też w Polsce nie jest na tyle tani, żeby można go kupić więcej i zamrozić – mówi Eljana z Druskiennik.

Litwini przyznają, że tak naprawdę nie mają nadziei, że zaoszczędzą na świątecznym jedzeniu, ale w Polsce kupują towary, które odróżniają się smakiem, jak: cukierki, przyprawy do ciast czy czekolady. Natomiast najważniejszymi grupami towarów, które cieszą się niesłabnącym powodzeniem są dla naszych sąsiadów alkohol i papierosy. Kupują je w ilościach niemal hurtowych.

Wilno chce regulować ceny żywności

Tymczasem nowy litewski rząd przygotowuje rozwiązanie, które może jeszcze bardziej zmniejszyć napływ litewskich klientów do Polski. A to będzie bolesne uderzenie w handel w przygranicznych miastach i miasteczkach Podlasia.

Chodzi o ceny regulowane. Jeden z punktów programu rządu Gintautasa Paluckasa zakłada, że ​​nowy rząd będzie kontrolował – i w razie potrzeby regulował – ceny żywności. W celu „zapewnienia uczciwego zachowania sieci handlowych wobec klientów” monitorowane mają być marże towarowe oraz „stosowane mechanizmy regulacyjne w celu niwelowania nieracjonalnych cen”.

Te plany wywołały sprzeciw litewskich sieci handlowych. Dainius Dundulis, szef sieci Norfa, plany nowego rządu dotyczące kontroli cen żywności uznał za przejaw jeszcze większego wzrostu biurokracji. Zdaniem biznesmena organy kontroli cen już na Litwie istnieją, a powołanie nowej instytucji tylko pogłębi istniejące problemy. – Dzisiaj w kontrolę cen zaangażowane są co najmniej trzy agencje rządowe, teraz będzie czwarta. To strata pieniędzy publicznych – powiedział w poniedziałek Dundulis w litewskich mediach.

Jednak sami Litwini liczą, że ceny regulowane w końcu obniżą miejscową drożyznę, z którą Litwa zmaga się od wielu lat, a która napędzała klientów polskim sieciom.

Dziennikarz litewskiego portalu Delfi wybrał się na polską stronę, by porozmawiać z rodakami, którzy robią świąteczne zakupy w polskich sklepach. Jak informuje „niemal wszyscy Litwini, których spotkaliśmy w Sejnach, twierdzili, że nie warto jechać do Polski dla samego jedzenia”. Po co warto? Niesłabnącym powodzeniem cieszą się polskie alkohole i papierosy.

Polskie śledzie są za słone

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Handel
Poprawa w branży AGD. Niemcy i Francuzi mogą brać przykład z Polaków
Handel
Ruszyły protesty przed sklepami Lidla w całej Polsce. Spór o inwestycję na Warmii
Handel
Wielkie plany LPP. Firma zainwestuje w 2025 r. 3,5 mld zł
Handel
Co po elektrykach i koniakach
Handel
Cena wigilijnych pierogów i barszczu rośnie najmocniej od kilku lat
Materiał Promocyjny
Mamy olbrzymi problem dziury w budżecie NFZ. Tymczasem system prywatny gwarantuje pacjentom coraz lepszą dostępność