Konsumenci muszą się zmagać z rosnącym tempem wzrostu cen w sklepach. Z monitoringu w ponad 40 tys. placówek wynika, że w lipcu br. codzienne zakupy były średnio o 18,6 proc. droższe niż przed rokiem, podczas gdy w czerwcu o 18 proc. – podaje UCE Research i Wyższe Szkoły Bankowe. Najmocniej zdrożały produkty tłuszczowe – aż o 50,4 proc., w tym margaryny o 54,3 proc. Pieczywo jest 28,2 proc. droższe, mięso – 24,5 proc., a produkty sypkie 20,8 proc. Najmniej podrożały warzywa, bo o 7,7 proc. rok do roku, co i tak zaskakuje, bo to pełnia sezonu na takie produkty. Tymczasem staniały właściwie tylko ziemniaki i cebula. Droższe są owoce, zwłaszcza jabłka.
Nie widać końca
– Spirala inflacyjna rozkręciła się już na dobre i należy się spodziewać kolejnych podwyżek. Przemawiają za tym czynniki wewnętrzne i zewnętrzne. Wciąż jest odczuwalny wzrost kosztów wytwarzania wywołany pandemią. Wysokie ceny na świecie nie pozostają bez echa w naszym kraju. Na pierwszy plan wysuwają się rosnące ceny energii i paliw – mówi Robert Orpych z Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie.
Czytaj więcej
Co prawda indeks cen produktów rolnych FAO spada, ale dla konsumentów nad Wisłą nie ma to większego znaczenia. Ceny rosną bowiem z wielu innych powodów. Do tego w lipcu skoczyły nawet mocniej niż miesiąc wcześniej.
Mocne zwyżki, ponad 30, a nawet 50 proc. r./r., widać także w przypadku karm dla zwierząt, a to rynek wart ponad 2 mld zł i mocno rośnie. – Rynek karmy dla psów w Polsce ma ogromny potencjał. Dzisiaj 40 proc. wszystkich posiłków serwowanych psom w Polsce to posiłki z karmy gotowej. W Niemczech to 70 proc., a Kanadzie 90 proc. – mówi Magdalena Sztylkowska, szef marketingu Butcher’s Pet Care.