Pandemia wpłynęła na wszystkich, wiele wydatków zostało ograniczonych, ale sektor wnętrz dostał dopalacz. Ludzie zamknięci w domach większą uwagę przywiązywali do tego, jak mieszkają?
Jak dotychczas, doświadczyliśmy czterech rund lockdownu, w trakcie trzech większość naszych sklepów była zamknięta. Podczas trzeciego etapu zamknięć, branży udało się przekonać rząd, że sklepy meblowe są bezpiecznym miejscem zakupów i w efekcie podczas jednej z rund byliśmy otwarci. Dla nas lockdown oznaczał tymczasowe zamknięcie średnio około 180 z 240 sklepów. W tym czasie obroty spadały, ale mieliśmy boom w e-commerce. Po ponownym otwarciu sklepów stacjonarnych obserwowaliśmy automatyczny chwilowy efekt nazywany przez nas korkiem od szampana: ludzi w sklepach na pewien czas przybywało. Nasz rok finansowy zamykał się z końcem sierpnia, ale wyników jeszcze nie mogę podać. Spadła liczba klientów, a ci, co przychodzili do sklepów, wydawali więcej. Jeśli ktoś siedział na co dzień w domu, nie mógł pojechać na wakacje, to naturalnie chciał dom ulepszyć. Mogła to też być forma „nagrody pocieszenia". W efekcie klienci wydawali więcej. Obserwując sytuację, wiemy, które sklepy lepiej sobie radziły pod względem obrotów. W obecnym modelu biznesowym działamy w galeriach, mamy sklepy wolno stojące i w parkach handlowych. Największy spadek ruchu był w galeriach.