Unia jest największym graczem w światowym handlu. Całkowita wymiana handlowa – eksport i import – stanowi 43 proc. łącznego PKB Unii. Jednocześnie prognozy mówią o demograficznym spadku na Starym Kontynencie. – Na razie mamy bardzo duży rynek wewnętrzny, ale on nie będzie źródłem wzrostu w najbliższych dekadach. Jeśli chcemy poprawiać standard życia, czerpać korzyści z globalnego wzrostu, to trzeba być aktywnym w handlu. Jesteśmy w tym dobrzy, jesteśmy konkurencyjni – uważa Bluth.
UE zamierza podpisywać umowy o wolnym handlu z kolejnymi krajami. Liczy na odblokowanie działań WTO, która od poniedziałku ma nową dyrektor generalną. Ma też nadzieję na lepszą współpracę z USA. – Pierwsze sygnały są obiecujące. Mówimy o możliwości zniesienia ceł karnych na stal i aluminium – powiedział wiceszef Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis. Bruksela liczy na konstruktywny udział USA w reformie WTO, którą poprzednia administracja blokowała. Ale nie ma złudzeń, że Biały Dom całkiem porzuci protekcjonistyczne elementy wprowadzone przez Trumpa. Joe Biden mocno zaangażował się w program Buy American, promowania zakupów towarów wytworzonych w USA.
Istotnym elementem nowej polityki handlowej ma być uwzględnienie dwóch priorytetów UE: Zielonego Ładu i cyfryzacji. W przypadku cyfryzacji mowa m.in. o znoszeniu barier w przepływie strumieni danych. Jeśli chodzi o Zielony Ład, to UE już zaczyna forsować elementy dotyczące zrównoważonego rozwoju w umowach handlowych – chciałaby, żeby stało się to także jednym z priorytetów WTO. W tym kontekście rozważa także wprowadzenie granicznej opłaty handlowej, która byłaby dodawana do produktów importowanych do UE z krajów, gdzie nie ma systemu opłat za emisję CO2 na wzór unijnego ETS. Tak aby wyrównywać warunki konkurowania z produktami wytwarzanymi w UE i ponoszącymi już koszty ETS. Zdaniem ekspertów jest to jednak system bardzo skomplikowany. – W przypadku stali i aluminium można sobie wyobrazić dość łatwe obliczenie takich opłat. Ale co z produktami wytworzonymi np. w siedmiu różnych krajach – zastanawia się Bluth.
Jego zdaniem lepszy byłby jakiś rodzaj międzynarodowego porozumienia o kompatybilnych systemach handlu emisjami. – To nie jest niemożliwe. UE chce osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 r., podobnie Japonia. Chiny planują dziesięć lat później. USA zapewne też będą miały ambitny cel – mówi ekspert.
Fundament potęgi
Unia pozostaje otwarta na wolny handel, bo to jeden z fundamentów jej potęgi gospodarczej. Ale dostrzega jednocześnie, że nie wszyscy grają fair. Dlatego gdzie się da, chce skutecznych działań WTO (np. przez reformę blokowanego do tej pory organu apelacyjnego), a dodatkowo proponuje instrumenty ochrony, czy to w działaniach dwustronnych, czy poprzez WTO. Chodzi m.in. o możliwość wyrównania szans firm krajowych w starciu z produktami wytwarzanymi z pomocą subsydiów państwowych czy przez dotowane firmy państwowe – to głównie przypadek Chin. Ale generalnie zamierza przejrzeć swoje umowy handlowe i lepiej pilnować ich wypełniania przez partnerów. Utworzyła nawet specjalne stanowisko odpowiedzialnego za to wysokiej rangi urzędnika.
Nowa administracja w Waszyngtonie, nowa gospodarka po pandemii i nowe otwarcie w WTO – to wszystko sprawia, że Bruksela widzi szansę na nowe otwarcie w polityce handlowej. Po pierwszych szokach pandemii, gdy różne państwa panicznie wprowadzały zakazy eksportu kluczowego sprzętu medycznego czy środków medycznych, bardzo szybko naprawiono globalne łańcuchy dostaw. – Politycy zdali sobie sprawę, że na zakazach tracą wszyscy, bo gospodarka jest zbyt zglobalizowana – mówi Christian Bluth. Ale jednocześnie pandemia pokazała, że kluczowe dla zdrowia publicznego produkty muszą być albo produkowane w UE (jak szczepionki), albo zaopatrzenie powinno być zdywersyfikowane.