Ministrowie finansów Unii Europejskiej dogadali się w sprawie pakietu ratunkowego na 500 mld euro. To imponująca suma. Widać determinację w Europie, żeby walczyć z kryzysem?
Ta duża suma, w pierwszej kolejności będzie skierowana na pomoc służbie zdrowia, która jest na pierwszej linii frontu. Krajom, które więcej włożą do tego pakietu niż z niego dostaną, zależy na tym, by jego beneficjenci się reformowali. Tak, żeby nie było takiej sytuacji jak we Włoszech, dotkniętych epidemią, ale jednocześnie od lat wskutek złej polityki gospodarczej tkwiących w stagnacji.
Odrzucony postulat Włochów jest taki, żeby wyemitować euroobligacje, co obciążyłoby wszystkich innych.
Na to nie będzie zgody takich krajów, jak Niemcy czy Holandia, które muszą przecież rozliczać się przed własnymi obywatelami. Musieliby ich przekonać by ich pieniądze trafiały do krajów, które się nie rozwijają z powodu braku reform. Rozumiem tę postawę. Najważniejsze aby kraj się rozwijał, a to zależy przecież od tego, jaki jest ustrój, ile jest wolności gospodarczej, czy panuje państwo prawa, jakie są warunki dla przedsiębiorczości.