Czy hazard wykreuje prezydenta USA? Bukmacherzy lepsi niż Instytut Gallupa

Historycznie hazardowe zakłady polityczne wykazywały imponującą trafność. Na przestrzeni lat te rynki były bliżej rzeczywistego wyniku wyborów prezydenckich niż sondaże Gallupa.

Publikacja: 03.11.2024 11:09

Historycznie hazardowe zakłady polityczne wykazywały imponującą trafność

Historycznie hazardowe zakłady polityczne wykazywały imponującą trafność

Foto: AFP

Konklawe jak tasiemiec. Ambasador zdenerwowany

Gdy konklawe papieskie z 1549 roku ciągnęło się drugi i trzeci miesiąc, ambasador Wenecji przy Watykanie, Matteo Dandolo, był oburzony handlem poufnymi informacjami, przypomina John Authers, autor analizy zamieszczonej w serwisie agencji Bloomberg.

Konklawe miało być tajne, a gracze byli podejrzanie dobrze poinformowani. „Jest zupełnie jasne, że kupcy są doskonale poinformowani o wynikach głosowania, a służący kardynałów współpracują z nimi w przy zakładach” - powiedział Dandolo.

Mimo że konklawe miało być tajne, rzymscy handlarze prowadzili ożywioną działalność wokół Watykanu, próbując przewidzieć zwycięzcę.

Czytaj więcej

Trump pozywa telewizję CBS za wywiad z Harris. Prawnicy: absurdalny pozew

Kursy zmieniały się gwałtownie, a gracze wydawali się podejrzanie dobrze poinformowani. Wszyscy wiedzieli, że wynik rywalizacji jest otwarty, a początkowo faworytem w tłumie pretendentów był kardynał Giovanni Maria del Monte.

Dziesięć tygodni później został wybrany na papieża Juliusza III jako kandydat kompromisowy, ale dopiero po tym, jak przeciwni mu kardynałowie zaprezentowali szereg innych opcji.

Zakłady uliczne pomogły społeczeństwu zrozumieć, kto prowadzi, a dostrzegając, że Juliusz mógł być najmniej kontrowersyjnym kandydatem, nawet wpłynęły na decyzje kardynałów, którzy starali się przełamać impas.

Rynek przewidywań rozwinął się na tyle, że pod koniec XVI wieku papież Grzegorz XIV go zakazał, a za obstawianie tożsamości przyszłego papieża groziła ekskomunika.

Najwyższym autorytetem nie jest papież, lecz Sąd Najwyższy USA

Pięć wieków później skłonność do obstawiania wyników wyborów nie osłabła. Nie zniknął też cień korupcji wokół nich, ani poczucie, że pieniądze graczy mogą wpływać nie tylko na rynki, ale i same wyniki wyborów.

Przez wieki zakłady polityczne pojawiały się i znikały - w XIX-wiecznych klubach Pall Mall oraz na giełdach w Nowym Jorku i Londynie na początku XX wieku - przerywane próbami ich zakazania.

Czytaj więcej

Stanisław Stasiura: Harris kontra Trump – pojedynek na protekcjonizm i deficyt budżetowy

W miarę jak kampania prezydencka 2024 roku zmierza ku gorzkiemu finałowi, historia się powtarza.

Tym razem ostatecznym autorytetem nie jest papież, lecz Sąd Najwyższy USA. Obecnie największe amerykańskie rynki zakładów politycznych znajdują się poza granicami kraju.

Jedynymi legalnymi, regulowanymi podmiotami są organizacje non-profit działające jako eksperymenty akademickie, z ograniczeniami co do wysokości zakładów - najbardziej znane to Iowa Electronic Markets i PredictIt.com, który działa w USA pod auspicjami Uniwersytetu Wiktorii w Nowej Zelandii.

Obecnie CFTC (Komisja ds. Handlu Towarowymi Kontraktami Terminowymi) walczy z próbą utworzenia przez Kalshi legalnego krajowego rynku kontraktów terminowych na wyniki wyborów, co pozwoliłoby Amerykanom na udział bez limitów zakładów.

W ostatniej rundzie, giełda kontraktów terminowych Kalshi wywalczyła wstrzymanie zakazu CFTC, co otworzyło drogę do dużego eksperymentu.

Sprawa sądowa może ciągnąć się latami, ale Kalshi mogła włączyć się do gry i zaoferować zakłady na tegoroczne wybory. Jej kursy są teraz widoczne na wielkich neonach nad nowojorskim Times Square.

Z tego powodu brokerzy o ugruntowanej pozycji również zaangażowali się w zakłady polityczne; a Interactive Brokers także uruchomiło handel kontraktami terminowymi na wybory.

Czytaj więcej

Wojna, dolar, demokracja, giełdy. Harris vs Trump, czyli co będzie po wyborach w USA

Musk poleca swoim obserwatorom serwis Polymarket

Najbogatszy człowiek na świecie zwrócił na to uwagę. Na początku października Elon Musk wezwał swoich obserwatorów na platformie X, której jest właścicielem, do śledzenia zagranicznego serwisu Polymarket (założonego przez jego byłego współpracownika, Petera Thiela). „Bardziej trafny niż sondaże, ponieważ w grę wchodzą prawdziwe pieniądze” – napisał.

W tamtym momencie Polymarket dawał Donaldowi Trumpowi 50,1 proc, szans. Kilka godzin później, bez żadnych istotnych wiadomości, anonimowy inwestor z Francji postawił w sumie 45 milionów dolarów na zwycięstwo Trumpa, zwiększając jego szanse.

Dziesięć dni później, gdy Kamala Harris wciąż przodowała w sondażach, szanse Trumpa – według serwisu - wzrosły do 62,2 procent.

PredictIt, skupiający głównie naukowców limitowanych przez zakłady nie przekraczające 850 dolarów, również zwiększył szanse Trumpa, ale znacznie wolniej.

Czytaj więcej

Rynek kryptowalut ożywił się przed wyborami w Stanach Zjednoczonych

Prasa jednak bardziej zainteresowała się Polymarketem. Od czasu tweeta Muska, serwis ten pojawił się w mediach 10 razy częściej niż PredictIt.

Kursy Polymarketu pomogły zmienić narrację na rynkach, gdzie stawka finansowa jest znacznie wyższa.

Wzrosły rentowności obligacji skarbowych i ceny akcji, ponieważ inwestorzy zaczęli uwzględniać możliwość zwycięstwa Trumpa i związane z nim obniżki podatków dla korporacji.

Niebezpieczna refleksyjność

Jak każdy rynek, popularne rynki przewidywań są podatne na zjawisko, które menedżer funduszy hedgingowych George Soros nazywa „refleksyjnością”. Zamiast tylko odzwierciedlać fakty lub na nie reagować, ruchy na rynkach obligacji, akcji czy ropy mogą faktycznie zmieniać rzeczywistość.

To właśnie ta obawa napędza sprzeciw wobec Kalshi. Grupa nacisku Better Markets, występująca jako amicus (ekspert sądowy - red.) w sprawie CFTC, twierdzi, że manipulacja tymi rynkami może zmienić fakty.

Cantrell Dumas, dyrektor ds. instrumentów pochodnych w tej organizacji, mówi, że jeśli rynki zostaną potraktowane poważnie i pokażą, że dany kandydat ma duże szanse na wygraną, „ludzie mogą pozostać w domach i nie zagłosować na swojego preferowanego kandydata”.

Czytaj więcej

Donald Trump trochę lepszy dla giełd niż Joe Biden

Z drugiej strony, zwolennicy Kalshi argumentują, że manipulacja to problem wszystkich rynków, a kluczem jest regulacja.

David Mason, główny doradca PredictIt i były przewodniczący Federalnej Komisji Wyborczej, twierdzi, że „problemy z manipulacją są rozwiązywane na regulowanych rynkach codziennie. Istnieją wykluczenia z handlu; jeśli ktoś ma istotne, poufne informacje, nie może handlować.

Kalshi ma długą listę osób, które nie mogą brać udziału w zakładach.

Jednak Dumas odrzuca to porównanie. „Na tradycyjnym rynku, gdy regulator zauważy manipulację i podejmie działania, ma dostęp do środków naprawczych. W przypadku manipulacji wyborczej, która zmienia wynik, szkoda jest nieodwracalna. To fundamentalna różnica – powiedział Authersowi.

Idealny przykład?

Emocje wywołane tweetem Muska wydają się być idealnym przykładem refleksyjności w praktyce. A zmiany społeczne zwiększyły potencjalną refleksyjną moc rynków. Obecnie jesteśmy znacznie bardziej skłonni ufać „mądrości tłumów”.

Najważniejszym aspektem jest tutaj hipoteza efektywności rynku, opracowana w latach 50., która stała się podstawą współczesnych finansów. Zakłada ona, że rynki nieustannie wchłaniają wszelkie informacje, co sprawia, że nie można ich regularnie „pokonać” bez wiedzy insiderów.

Czytaj więcej

Donald Trump zapowiada, że będzie domagał się ukarania Google, jeśli wygra wybory

Imponująca trafność zakładów politycznych

Historycznie zakłady polityczne wykazywały imponującą trafność. Naukowcy Justin Wolfers i Eric Zitzewitz udowodnili 20 lat temu, że na przestrzeni lat rynki były bliżej prawidłowego wyniku wyborów prezydenckich (ze średnim błędem 1,5 proc,) niż sondaże Gallupa, które myliły się średnio o 2,1 proc. Dyscyplina rynkowa pomaga ekspertom wypracować lepszy konsensus, a wiele firm obecnie prowadzi wewnętrzne rynki przewidywań w celu poprawy prognozowania.

Wikipedia i Google przekonały nas, że crowdsourcing informacji może działać, a popularna kultura jest przepełniona opowieściami o genialnych statystykach, jak książka Michaela Lewisa z 2003 roku Moneyball, o tym, jak Oakland A's wykorzystywali statystyki, aby wyłowić utalentowanych graczy, których inni przegapili. Nate Silver, doradca Polymarket, zdobył sławę jako statystyk baseballowy.

Efekt Elaine Garzarelli z Lehman Brothers

Jest też zjawisko, które na Wall Street określa się jako efekt Elaine Garzarelli: mamy skłonność do nadmiernego zaufania do tego eksperta, który ostatnio trafił z prognozą.

Garzarelli, strateżka inwestycyjna w Lehman Brothers, świetnie doradziła klientom wyjście z rynku tuż przed krachem w Czarny Poniedziałek w 1987 roku. Co uczyniło ją jedną z najczęściej cytowanych strategów, a jej słowa miały moc poruszania rynków. Jednak była omylna - w grudniu 2007, tuż przed globalnym kryzysem finansowym, stwierdziła, że akcje są niedoszacowane o 25 proc., i ludzie stracili zainteresowanie jej prognozami.

W polityce zagraniczny rynek przewidywań Intrade zyskał efekt Garzarelli po trafnym wytypowaniu 49 stanów w 2008 roku, a potem wszystkich 50 w 2012. Następnie regulatorzy zamknęli go, ale pojawiły się inne serwisy.

Czytaj więcej

Inwestorzy sądzą, że Donald Trump będzie lepszy dla rynku akcji

Inwestowanie coraz bardziej przypomina zakłady

Rynki zakładów mogą być teraz bardziej refleksyjne, ponieważ legalizacja zakładów sportowych uczyniła hazard społecznie akceptowalnym, inwestowanie zaś coraz bardziej przypomina zakłady.

Podczas gdy dawni wysłannicy papiescy pogardzali ludźmi obstawiającymi na ulicy, nasza obecna kultura nie ma problemu z ludźmi handlującymi zakładami wyborczymi na smartfonach.

Potrzeba punktu odniesienia

Refleksyjność jest wzmacniana przez niezmienną cechę ludzkiej natury: psychologiczną potrzebę punktu odniesienia. Pragniemy liczby, a gdy ją mamy, trzymamy się jej, bo daje nam iluzję kontroli.

Idea zakotwiczenia jest kluczowym pojęciem finansów behawioralnych od czasu, gdy psychologowie Daniel Kahneman i Amos Tversky zastosowali ją w ekonomii 50 lat temu.

Ich eksperymenty pokazały, że odpowiedzi ludzi na pytania liczbowe można wypaczyć, pokazując im wcześniej losowo wybraną liczbę.

Czytaj więcej

Rynki wyraźnie uznały zwycięstwo Kamali Harris nad Donaldem Trumpem w debacie

W rozchwianej atmosferze spolaryzowanych wyborów, które wydają się być wyrównane, nasza potrzeba punktu odniesienia naturalnie rośnie.

W brytyjskim referendum brexitowym rynki zakładów oceniały szanse na opuszczenie UE przez Brytyjczyków na jedną piątą. Statystycy David Rothschild i Andrew Gelman argumentowali później, że wystąpił tu „mechanizm sprzężenia zwrotnego, dzięki któremu kursy zakładów zyskują na realności”.

Ludzie nie ufali sondażom, lecz „śledzili rynki przewidywań, gdyż różni eksperci zapewniali, że odzwierciedlają one mądrość tłumów.” Ankieterzy i komentatorzy - a nawet arcybrexiter Nigel Farage - „do pewnego stopnia kierowali się kursami zakładów,” i ignorowali sondaże, które pokazywały, że brexit ma przewagę.

Wskazówką, argumentowali Rothschild i Gelman, było to, że „dojrzały rynek przewidywań powinien wykazywać mierzone, ale rzeczywiste wahania kursów w reakcji na wiadomości,” jednak kursy na brexit pozostawały dziwnie stabilne.

Gdy zakończono głosowanie, szanse na brexit wynosiły 31proc. Gdy wynik okazał się inny, funt szybko stracił ponad 10 proc. wartości - ponad trzykrotnie więcej niż podczas wcześniejszych największych spadków.

Brexit to klasyczny przykład refleksyjności według Sorosa - i wydaje się, że CFTC ma wystarczające uzasadnienie, aby utrzymać zakłady polityczne z dala od głównego nurtu inwestycji.

Groźba ekskomuniki już nie działa

Jednak, jeśli będą dobrze uregulowane, polityczne rynki przewidywań mogą dostarczyć prognoz, które pomogą nam w czasach niepewności.

Jak wszystkie rynki, będą jednak podatne na błędy, a póki pozostają w dużej mierze nieregulowane, powinniśmy zachować ostrożność.

Groźba ekskomuniki nie odstrasza już nieuczciwych graczy tak, jak kiedyś, zauważa John Authers.

Konklawe jak tasiemiec. Ambasador zdenerwowany

Gdy konklawe papieskie z 1549 roku ciągnęło się drugi i trzeci miesiąc, ambasador Wenecji przy Watykanie, Matteo Dandolo, był oburzony handlem poufnymi informacjami, przypomina John Authers, autor analizy zamieszczonej w serwisie agencji Bloomberg.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Szefowa EBOR: Możemy pomóc Polsce w prywatyzacji
Gospodarka
Rosjanie rezygnują z obchodów Nowego Roku. Pieniądze pójdą na front
Gospodarka
Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski. Jest źle, ale inni mają gorzej
Gospodarka
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca KE: UE nie potrzebuje nowej polityki konkurencji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Gospodarka
Gospodarka Rosji jedzie na oparach. To oficjalne stanowisko Banku Rosji