Prezentując w sobotę założenia strategii migracyjnej Polski, premier Tusk mówił głównie o problemie i o konieczności zredukowania nielegalnej imigracji. Czy jako szef największej organizacji pracodawców nie czuje pan obaw, że ten polityczny nacisk na kwestię imigracji może wpłynąć na podejście do legalnych imigrantów zarobkowych?
Rafał Dutkiewicz: Po pierwsze, z zadowoleniem witamy to, że wreszcie się mówi coś na temat polityki imigracyjnej. Po drugie, zgadzamy się z dwoma pierwszymi hasłami – kontrola i bezpieczeństwo. („Odzyskać kontrolę, zapewnić bezpieczeństwo” – red.). Chcielibyśmy jednak usłyszeć także trzecie hasło, a mianowicie potrzeby, w tym głównie potrzeby rynku pracy. Tego na razie nie słyszymy. Mamy jednak nadzieję, że w późniejszej debacie na temat polityki imigracyjnej będą poruszone kwestie dotyczące potrzeb polskiego rynku pracy, które są bardzo duże i które – ze względu na kryzys demograficzny – będą wzrastały. Na marginesie uwaga – która nie jest uwagą krytyczną – że słysząc tytuł strategii „odzyskać kontrolę”, natychmiast mam skojarzenie, że tego rodzaju hasło „take back control” towarzyszyło brexitowi. Zaznaczam jednak, że mówię to z uśmiechem, nie krytyką.
Premier zapowiedział, że więcej informacji o strategii imigracyjnej dostaniemy w najbliższy wtorek, kiedy przedstawi projekt na posiedzeniu rządu. Jakie oczekiwania czy nadzieje wiąże pan z tym projektem? Co – z punktu widzenia pracodawców – powinno się tam znaleźć?
Znowu zacznę od rzeczy pozytywnej. To, o czym mówił premier, czyli elektronizacja relacji państwo–imigrant, jest zgodne z naszymi hasłami i z naszym raportem. Ta elektronizacja ma być narzędziem wiedzy o migracji, narzędziem szkoleń, a także weryfikacji wiedzy imigrantów, akceptacji przez nich naszego języka, praw, kultury, norm społecznych i obyczajowych. Jest to dobry kierunek.
Natomiast nasze obawy dotyczą tego, że jeśli dobrze kontrolowana migracja nie będzie odpowiednio duża ilościowo, to staniemy przed problemem konieczności wydłużenia okresu pracy Polaków do 75 lat. Już teraz mamy bardzo krytyczną sytuację dotyczącą dostępności usług medycznych i opiekuńczych, a także budowlanych. Na polskim rynku pracuje, o ile dobrze pamiętam, około 240 tys. pielęgniarek. Ponad połowa z nich ma ponad 50 lat, a już dzisiaj jesteśmy w ostatniej trójce państw europejskich, jeśli chodzi o współczynnik liczby pielęgniarek na 1000 mieszkańców.
Nasze oczekiwania zmierzają w kierunku, by luka na rynku pracy, która – jak wyliczamy –będzie wynosiła w najbliższych latach około 300 tys. osób rocznie, mogła być w jednej trzeciej zaspokajana migracjami. Prowadzonymi oczywiście z dużą kontrolą i dużym poczuciem bezpieczeństwa. Inaczej mówiąc, chcielibyśmy, żeby Polska celowała nie w 20 tys., ale w 100 tys. imigrantów rocznie.
Miejmy nadzieję, że będzie to realne pod względem możliwości, bo przecież nie tylko my zabiegamy o fachowców i specjalistów. Mamy silną konkurencję za Odrą, bo Niemcy też chcą ściągać fachowców z zagranicy.