Emmanuel Macron został prezydentem Francji, przedstawiając się elektoratowi jako kandydat niezależny, który naprawi błędy popełnione przez francuski establishment. W niedawnych wyborach parlamentarnych jego ruch En Marche! odniósł wielkie zwycięstwo (którego wymowę osłabiła jedynie niska frekwencja) i zmarginalizował zarówno Partię Socjalistyczną, jak i centroprawicę. Ma teraz pełny mandat do ukształtowania Francji według swoich pomysłów.
W jakim kierunku pójdzie Francja pod jego rządami? Dobrą wskazówką co do tego mogą być kadry, po które sięgnął. Na pierwszym planie, w tym w resortach gospodarczych, znaleźli się u niego politycy zmieniający partyjne barwy i mający bardzo silne powiązania z wielkim francuskim biznesem. Twórcą programu jest zaś człowiek, którego śmiało można nazwać szarą eminencją wielu ekip rządzących w Paryżu i w Brukseli. Nie powinno to wywoływać zdziwienia, bo przecież sam Macron jest politykiem, który zmieniał partyjne barwy i robił karierę w branży finansowej.
Z politycznego cienia
Głównym wykonawcą polityki Macrona jest premier Eduard Phillipe. Dostał nominację na to stanowisko w połowie maja, a po wygranych przez ruch En Marche! niedawnych wyborach parlamentarnych znów dostał misję kierowania rządem, w którym dokonał jedynie niewielkich zmian. 46-letni Phillipe to polityk, który wcześniej dwukrotnie zmieniał ideologiczne obozy. Ten zawodowy urzędnik i prawnik przez większą część życia sympatyzował z socjalistami i uczestniczył w kampanii wyborczej jednego z liderów tej partii.
Na początku zeszłej dekady przerzucił swoje sympatie na umiarkowaną centroprawicę. W 2001 r. został zastępcą burmistrza Hawru, by rok później przystąpić do partii swojego zwierzchnika Unii Ruchu Ludowego (UMP, obecnie używającej nazwy Republikanie). W 2007 r. został ministrem ds. ochrony środowiska w krótkotrwałym rządzie Alaine'a Juppé, by wkrótce potem przejść do sektora prywatnego i zostać dyrektorem w koncernie Areva, produkującym m.in. reaktory nuklearne. W 2010 r. został wybrany na burmistrza Hawru.
W trakcie kampanii przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi początkowo był jednym z rzeczników Alaine'a Juppé, a gdy przegrał on partyjne prawybory, Phillipe zaangażował się w kampanię François Fillona, oficjalnego kandydata Republikanów. Porzucił jednak jego obóz, gdy Fillon został wezwany do sądu w związku z aferą z fikcyjnym zatrudnieniem swojej żony. Po wygranych przez Macrona wyborach polityczny kameleon Phillipe był na krótkiej liście osób typowanych do stworzenia nowego rządu. Phillipe był też współautorem dwóch politycznych thrillerów, w tym jednego poświęconego prezydenckiej kampanii wyborczej.