Jeszcze chwila, a nastąpi paraliż w handlu zagranicznym. Importerzy nie są w stanie przelać pieniędzy dostawcom. Greckie stowarzyszenie importerów PSE wylicza straty na 380 mln euro tygodniowo, a braki w dostawach towarów importowanych na greckim rynku ocenia na 600 mln euro tygodniowo.
Handel zagraniczny zamarł
W greckich firmach rosną zapasy, bo nie ma z czego finansować eksportu. Banki apelują do Greków, aby wpłacali pieniądze do banków, bo w przeciwnym razie, nawet jeśli w przyszły poniedziałek bądź wtorek wznowią one działalność, środków na wypłaty w bankomatach nie będzie.
Eksporterzy nie mają już pieniędzy na wysyłanie towarów, bo nie mają z czego zapłacić rachunków za paliwo. W sadach drzewa uginają się od owoców, ale nie ma ich kto zbierać, bo właścicielom plantacji zabrakło środków na opłacenie robotników. Eksporterzy w tej chwili wyliczają straty na 80 mln euro tygodniowo. Tak mało, bo część produktów udało się ulokować na rynku wewnętrznym.
Stowarzyszenie importerów szacuje, że w ciągu najbliższych tygodni import spadnie o blisko 30 proc., a eksport o 10 proc. Jak mówi Christina Sakellaridi, dyrektor generalna PSE, zagraniczni odbiorcy greckich produktów otrzymali ostrzeżenie od swoich banków, że pieniądze, jakie przekażą greckim firmom, mogą nigdy do nich nie dotrzeć, bo zostaną przejęte przez państwo. Więc ich nie wysyłają.
Okazuje się też, że same piękne greckie widoki nie wystarczą, aby przyciągnąć turystów. Kryzys zaczyna dotykać także tej branży, odwoływane są rezerwacje hotelowe w Atenach. Potwierdzone pobyty na okres lipiec–wrzesień spadły o połowę w porównaniu z prognozami. Najbardziej ostrożni są Amerykanie – to z USA przychodzi najwięcej rezygnacji. Powtarzana jest pogłoska, że amerykańscy touroperatorzy otrzymali sygnał z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, by do Grecji nie przelewać pieniędzy. MFW zapewnia, że to bzdura, bo takiego zalecenia nie wydawał. Na niektórych wyspach hotelarze przyznają, że żywności i napojów wystarczy im jedynie na tydzień, bo dostawcy chcą wiedzieć, kiedy dostaną pieniądze, a na to pytanie na razie nikt nie zna odpowiedzi. Operatorzy promów liczyli na świetny sezon, tymczasem rezerwacje biletów spadły o połowę od 26 czerwca, kiedy premier Cipras ogłosił referendum.