Na GPW zaczęła się hossa?
Jak to z hossą bywa, jej powrót rodzi się bólach. Ale rzeczywiście są podstawy do optymizmu.
Jakie?
Spadki na przestrzeni ostatniego roku były spowodowane problemami największych spółek, sektorów - bankowego, energetycznego i surowcowego. W przypadku banków cała uwaga mediów koncentrowała się na lokalnych problemach. Tak naprawdę jednak kredytodawcy w całej Europie mieli w ostatnim czasie kłopoty, dość wspomnieć takie podmioty jak Deutsche Bank czy UniCredit, które mają poważne problemy kapitałowe. Ta sytuacja przekładała się na postrzeganie banków również na warszawskiej giełdzie. Nasze czynniki lokalne - podatek bankowy i rozwiązanie problemu kredytów we frankach oczywiście nie pomagały, ale moim zdaniem odegrały drugoplanową rolę. Jeżeli chodzi o spółki surowcowe, czyli tak naprawdę KGHM, spadki wynikały ze zniżkujących cen miedzi i obaw o kondycję chińskiej gospodarki. Z kolei energetyka zachowywała się słabo dlatego, że czekają ją bardzo duże nakłady na inwestycje, a akcjonariuszy – niższe dywidendy. Do tego trudno się spodziewać, aby w nadchodzących latach ceny energii miały rosnąć. To wszystko sprawiło, że WIG20 ma za sobą bardzo trudny okres, a jego notowania zaczęły odbiegać in minus od kursu indeksu MSCI Emeging Markets. Kumulacje negatywnych czynników i apogeum złych informacji mamy już jednak za sobą i są podstawy do optymizmu. Tym bardziej, że inna sprawa, która wyraźnie nam ciążyła, czyli przyszłość OFE, została rozwiązana raczej pozytywnie z perspektywy polskiego rynku kapitałowego.