Najpierw były euroobligacje, zwane też koronaobligacjami, teraz mowa o specjalnym funduszu na odbudowę gospodarki. Ten pierwszy postulat od początku skazany był na niepowodzenie: kraje północy Europy nigdy nie zgodziłyby się na mechanizm, w którym państwo członkowskie dowolnie zaciąga na rynku zobowiązania, które potem gwarantuje cała UE.
– Niezrozumiałe jest, dlaczego Conte (premier Włoch – red.) tak się przy tym upierał. Wszedł od razu na najwyższe drzewo, z którego potem było mu bardzo ciężko zejść – mówi wysoki rangą dyplomata jednego z państw UE. Według niego ślady prowadzą do Paryża: to Emmanuel Macron miał go do tego namawiać, kryjąc się za jego plecami. Jednak ani upór Włocha, ani skala tragedii obserwowana we Włoszech nie przekonały krajów Północy do zmiany stanowiska. Próbą wyjścia z tej patowej sytuacji jest propozycja Komisji Europejskiej, częściowo oparta na nowych pomysłach Francji i Hiszpanii stworzenia ograniczonego w czasie i kwocie funduszu odbudowy gospodarki po kryzysie. Dał się nawet do tego przekonać Giuseppe Conte, który przed zaplanowanym na czwartek wideoszczytem przywódców UE złagodził stanowisko.
Czytaj także: Zagrożone fundusze
Bez kompromisu
Z naszych informacji wynika jednak, że do kompromisu w czwartek nie dojdzie. Teoretycznie jego efektem powinny być wytyczne dla KE, jak zaplanować nowy projekt budżetu UE na lata 2021–2027 i w jakim kierunku powinien iść fundusz odbudowy. Prawdopodobnie jednak te wytyczne będą ogólne i po 29 kwietnia, dniu publikacji nowego projektu budżetu, Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej, zdecyduje o kolejnym spotkaniu przywódców.