Mieszkańcy Zachodu, zwłaszcza Unii Europejskiej, muszą się przygotować na kolejne lata kryzysu. Bezrobocie będzie się utrzymywać na rekordowo wysokim poziomie, gospodarki pozostaną w stagnacji, a w kolejnych krajach mogą zacząć wybuchać społeczne protesty na wzór Grecji.
– W pięć lat od wybuchu kryzysu finansowego nie rozwiązano jego fundamentalnych przyczyn. Po kryzysie z 1929 roku w USA prezydent Roosevelt zaproponował New Deal. Teraz niczego takiego nie bierze się pod uwagę. A unijni politycy nie są w stanie nawet uzgodnić koniecznych działań do uzdrowienia wspólnej waluty. Podejmuje się tylko doraźne, krótkoterminowe decyzje – mówi „Rz" Sebastian Dulien z European Council on Foreign Relations w Berlinie.
Z najnowszego raportu OECD wynika, że największe gospodarki świata wyhamowują. Wielka Brytania już drugi rok z rzędu nie zanotuje wzrostu. Niepokojące sygnały napływają z USA i Japonii. Mimo drakońskich reform sytuacja nie poprawia się w Hiszpanii, Portugalii i we Włoszech. Spadający eksport może nawet doprowadzić do wyhamowania niemieckiej gospodarki, która do tej pory dzięki reformom przeprowadzonym kilka lat temu nieźle radziła sobie z kryzysem.
– Kryzys może potrwać jeszcze długo i nie ma gwarancji, że nawet znaczące pogorszenie sytuacji skłoni polityków do podejmowania odważnych decyzji – obawia się Dullien.
Za początek światowego kryzysu finansowego uznaje się 9 sierpnia 2007 roku, kiedy bank BNP Paribas ogłosił, że zamyka trzy fundusze inwestycyjne warte dwa miliardy dolarów, bo nie jest w stanie wycenić wartości zgromadzonych w nich aktywów. Opinia publiczna miała się wkrótce dowiedzieć, że w USA udzielano kredytów hipotecznych klientom, którzy nie byli w stanie ich spłacić, a toksycznymi długami handlowano na całym świecie. Rok później bańka spekulacyjna pękła z hukiem, doprowadzając do upadku amerykańskiego giganta Lehman Brothers.