Ujawnione przez rosyjską agencję Interfax informacje o wyjątkowo wysokiej – w porównaniu z Niemcami, Finlandią, Francją czy Wielką Brytanią – cenie gazu dla Polski świadczą przede wszystkim o tym, że koncern Gazprom potrafi skutecznie wykorzystać dominującą pozycję rynkową. – Biznes to twarda gra, Rosjanie wiedzą, że nie mamy innego tak dużego źródła zaopatrzenia, bo brakuje odpowiedniej infrastruktury, więc mogą dyktować ceny – mówi anonimowo jeden z ekspertów. – Dopóki sytuacja się nie zmieni, będziemy płacić drogo.
Polska ma tylko jeden gazociąg łączący z Europą Zachodnią – w rejonie Lasowa, którym może sprowadzić z Niemiec zaledwie ok. 900 mln m sześc. surowca. Stąd w ubiegłym roku nasz kraj przy zapotrzebowaniu sięgającym 14 mld m sześc. gazu kupił od rosyjskiego potentata aż ok. 9 mld m sześc. gazu, podczas gdy resztę popytu pokryło wydobycie z krajowych złóż. Biorąc pod uwagę dane Interfaksu, Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo zapłaciło za rosyjskie dostawy ponad 3 mld dolarów. I marną pociechą jest fakt, że niewielka część importu z Rosji była objęta dyskontem, które pozwoliło PGNiG zaoszczędzić ok. 50 – 70 mln dol.
Polska nigdy nie była przez Gazprom traktowana jak jej najważniejszy partner w Europie, czyli Niemcy, ale gdyby miała choćby cenę taką jak Francja – to należności za gaz w 2010 r. byłyby niższe o 270 mln dolarów. – Mszczą się na nas zaniechania z ubiegłych lat, gdy zmieniały się pomysły na projekty dywersyfikacyjne, a żadnego z nich nie udało się zrealizować – mówi wiceprezes PGNiG Radosław Dudziński. – Teraz czekamy na inwestycje Gaz-Systemu – gazoport i nowe interkonektory – połączenia z Czechami, Słowacją i rozbudowę Lasowa – dodaje.
270 mln dol. mniej zapłacilibyśmy Rosji za gaz, gdybyśmy mieli cenę taką jak Francja