Zapowiedź wprowadzenia do nowelizowanej leśnej ustawy obowiązku wpłacenia przez Lasy do budżetu po 800 mln zł w dwóch kolejnych latach opozycja odbiera jako skok na kasę i dewastację planów leśnych inwestycji.
Wiceminister Janusz Zaleski podczas pierwszego czytania projektu zmian w ustawie o lasach przekonywał, że wprowadzana w ekspresowym tempie danina, a potem od 2016 r. obowiązek wnoszenia do kasy państwa corocznych opłat w wysokości 2 proc. przychodów uzyskiwanych ze sprzedaży drewna (ok. 120 mln zł) nie zrujnują budżetu leśników. Pozwolą jedynie korporacji, która gospodaruje 7,2 mln hektarów leśnego majątku (to niemal jedna trzecia powierzchni kraju), podzielić się z państwem nadwyżkami.
– Budżet jest w potrzebie i państwo ma prawo skorzystać z pożytków, jakie przynosi jego własność – argumentował wiceminister. Słuchało go w Sali Kolumnowej Sejmu kilkudziesięciu zaproszonych przez opozycję leśników. Wiceminister nie przekonał ich, że większość pieniędzy – po 650 mln zł rocznie z nowych opłat – zostanie przeznaczone na lokalne drogi.
Poseł Jan Szyszko (PIS) twierdzi, że nowe opłaty oznaczają destrukcję Lasów Państwowych i grożą destabilizacją leśnego gospodarstwa, samofinansującego się i unikalnego w europejskiej skali. Zeszłoroczne przychody LP to ok. 7,8 mld zł.
Związkowcy z branży leśnej zwracali też uwagę, że planowana od 2016 roku coroczna opłata w wysokości 2 proc. przychodów pochłonie 80 proc. kwoty spodziewanych rocznych zysków (w ostatnich latach średni roczny wynik sięgał 170 mln zł). Czy firma wytrzyma takie fiskalne obciążenie? – pytali.