Chińskie firmy, które do tej pory deklasowały cenowo konkurencję w przetargach budowlanych, zostały wykluczone przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) z budowy stacji energetycznej Pelplin ze względu na rażąco niską cenę. To precedens, który daje nadzieję, że w wartych miliardy złotych inwestycjach energetycznych nie powtórzy się sytuacja z budowy dróg i autostrad, gdzie niektórzy wykonawcy nie byli w stanie skończyć inwestycji. Pierwszym i najgłośniejszym tego typu przykładem sprzed niemal trzech lat był China Overseas Engineering Group (Covec), który nie poradził sobie finansowo z realizacją dwóch odcinków A2 między Łodzią a Warszawą i zszedł z placu budowy, pogrążając też swoich podwykonawców.
Idzie nowe?
Jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy chińskie Pinggao należące do potężnego koncernu State Grid Corporation of China wygrało pierwsze przetargi na budowę polskich sieci energetycznych, wydawało się, że nic ich nie powstrzyma przed zdobywaniem kolejnych kontraktów. Pinggao wywalczyło m.in. umowę na budowę sieci w woj. pomorskim za 350 mln zł, oferując cenę o 26 proc. niższą od polskiej konkurencji.
Jednak w ostatnim przetargu na budowę stacji energetycznej Pelplin zarówno Pinggao, jak i konsorcjum z udziałem China Sinogy Electric Engineering musiały się obejść smakiem, choć zaproponowali najniższe ceny. Pierwsza z tych firm zaoferowała wykonanie prac za 120,5 mln zł, a druga – za 96 mln zł. Tymczasem ich polski konkurent ten sam zakres robót wycenił na 179 mln zł. Inwestor wezwał chińskie firmy do uzasadnienia proponowanych przez nich cen. Nie uzyskał satysfakcjonujących odpowiedzi i obie oferty odrzucił.
– To daje nadzieję na równą konkurencję w przetargach organizowanych przez PSE. Chińczycy nie byliby w stanie zrealizować prac po tak niskich cenach, a to mogłoby skutkować kłopotami, a nawet upadłością ich polskich podwykonawców – przekonuje Jacek Faltynowicz, prezes Elektrobudowy, która startuje w tych samych przetargach co Chińczycy.
Zdaniem Piotra Łopaciuka, analityka DM PKO BP, chińskie firmy nie zawojują polskiego rynku. – Zwłaszcza że PSE zapewne ze wzmożoną czujnością będzie weryfikował zgłoszenia do przetargów składane przez nowe firmy, które dotychczas nie uczestniczyły w tego typu postępowaniach w naszym kraju – argumentuje. A jest o co walczyć. Tylko w tym roku PSE wyda na inwestycje 740 mln zł, a do 2018 r. nakłady mogą sięgnąć nawet 8 mld zł.