Kobiety coraz śmielej upominają się o swoją pozycję w kinie. Już nie chodzi tylko o #MeToo i walkę o godne traktowanie przez producentów i kolegów z planu. Także o udział w przemyśle filmowym. O to, by kobiety częściej stawały za kamerą jako reżyserki i miały szanse kierować produkcją. Zmiany widać również na ekranie. Kobiety stają się postaciami pierwszoplanowymi, których problemy są ważne.
Powoli opanowują zresztą nie tylko kino społeczne i dramaty psychologiczne, ale też obrazy komercyjne. Grają tu główne role nie tylko w komediach romantycznych, ale i typowym, zdominowanym zazwyczaj przez mężczyzn kinie akcji. W ubiegłym roku w rolę żeńskiego Bonda, czyli agentkę MI6 wysłaną w okresie zimnej wojny do Londynu, wcieliła się w „Atomic Blonde” Charlize Theron, wsławiając się kilkunastominutową, nakręconą w jednym ujęciu sekwencją, w której najpierw wdawała się w bijatykę i strzelaninę, a następnie uczestniczyła w zwariowanym pościgu samochodowym.