"Odnajdę cię": Polski kryminał coraz ciekawszy

„Odnajdę cię” Beaty Dzianowicz to kolejny dowód, że rodzime kino gatunkowe zyskało zaskakujący poziom.

Aktualizacja: 01.08.2018 18:10 Publikacja: 01.08.2018 17:59

Ewa Kaim znakomicie wypadła w „Odnajdę cię” w roli policjantki Justy. Film od piątku w kinach

Ewa Kaim znakomicie wypadła w „Odnajdę cię” w roli policjantki Justy. Film od piątku w kinach

Foto: Kino Świat

„Odnajdę cię” to rasowy kryminał, jednak nie całkiem prosty, typu „zabili go i uciekł” czy „w tym pokoju jest morderca”. To historia z drugim dnem.

Beata Dzianowicz jest autorką sztuk teatralnych i reżyserką dokumentalistką, w swoich filmach próbującą uchwycić bardzo różne oblicza współczesności. W „Inteligenckiej klasie umarłej” przyglądała się polskiemu społeczeństwu, pytając o sytuację i rolę inteligencji, o jej historię, etos, udział w polityce, odpowiedzialność za losy kraju. W „Marzeniach i śmierci” pokazywała narzucony przez ilustrowane magazyny i dyktatorów mody model piękna prowadzący miliony kobiet do anoreksji.

 

Ale przede wszystkim Beata Dzianowicz obserwowała tragedie współczesnego świata. Wracała do Afganistanu. W 2003 roku w „Lekcji nadziei” poprzez los dwóch poturbowanych przez wojnę nauczycielek portretowała kraj z trudem budzący się do życia. Cztery lata później zebrała mnóstwo międzynarodowych nagród za nakręcone w Afganistanie „Latawce”. To była opowieść o nastolatkach z Kabulu, którzy na miesięcznym kursie filmowym po raz pierwszy dostali do ręki kamerę. Ona zaś śledziła, jak zapisują swoją codzienność, zabliźnianie się ran, latawce, które znów mogą szybować po niebie, strach, że wolność ma kruche podstawy i może im zostać zabrana. Ale też podpatrywała, jak rodzi się w młodych ludziach pasja tworzenia, świadomość, jaką moc ma kino.

Afgańska przeszłość

Echa tych wypraw i spojrzenie dokumentalisty kryją się w fabularnym debiucie Beaty Dzianowicz. Bohaterka filmu, policjantka Justa, jest na skraju życiowego załamania. Jej mąż odchodzi, z nastoletnią córką nie ma dobrego kontaktu. To również cena za to, że zawsze najważniejszy był dla niej zawód. Teraz bierze udział w obławie na byłego żołnierza, który zabija kolejno członków własnego oddziału z Afganistanu. Stres pourazowy? Dawne porachunki? Choroba?

Morderca zostaje namierzony, ale błąd Justy sprawia, że przestępca ucieka. Kobieta, choć szef odsuwa ją od śledztwa, usiłuje pojmać przestępcę, który wymknął jej się z rąk. Wszystko się jednak zmienia, gdy mężczyzna porywa jej córkę. Wtedy zaczyna się gra, w której nie liczą się procedury, zasady, moralność. Nawet bezpieczeństwo innej osoby. Liczy się tylko odnalezienie i uwolnienie własnego dziecka.

Wrażliwy widz znajdzie tu pytania o najważniejsze wartości, etykę, prawo do narażania życia innego człowieka w walce o własne cele. O balansowanie na krawędzi, relacje z otoczeniem. W filmie czuje się rękę dokumentalistki wrażliwej na prawdę każdego szczegółu, nieszukającej sztucznych atrakcji, potrafiącej obserwować szorstką, niezbyt atrakcyjną rzeczywistość.

Autorem świetnych zdjęć jest Jacek Petrycki, który zresztą współpracował z Beatą Dzianowicz przy afgańskich „Latawcach”. A bardzo dobrze się w tę paradokumentalną konwencję wpisała odtwórczyni głównej roli, zbyt rzadko wykorzystywana przez kino Ewa Kaim.

Polska kinematografia nie miała szczęścia do kina gatunkowego – do komedii, a zwłaszcza do kryminału. Pojedyncze wyjątki, jak choćby „Wśród nocnej ciszy” Tadeusza Chmielewskiego z 1978 roku czy „Tylko umarły odpowie” Sylwestra Chęcińskiego z 1969, tylko potwierdzały tę regułę. Ostatnie lata przyniosły jednak zmianę.

Inne spojrzenie na zbrodnię

Nasi artyści, podobnie jak wcześniej Skandynawowie, zrozumieli, że dzisiaj dobry kryminał to nie tylko dwie godziny rozrywki. Widz musi dostać coś więcej: wizję świata, w którym dochodzi do zbrodni, diagnozę społeczną, prawdę psychologiczną. Najpierw tym tropem poszli pisarze, teraz zaczynają do nich dołączać filmowcy.

Na ekran trafiły więc filmy, w których wątkom sensacyjnym towarzyszą pytania: W jakim świecie żyjemy? Kim jesteśmy? W „Anatomii zła” Jacek Bromski zawarł gorzką refleksję na temat współczesnej Polski. Świata, w którym rządzi wprowadzany przez polityków język nienawiści, narasta agresja, zanikają lojalność i empatia. W„Jezioraku” Michał Otłowski sportretował skorumpowaną prowincję, gdzie miejscowa klika żyje w poczuciu bezkarności i gdzie – mimo pięknych krajobrazów – czai się brud.

W „Ziarnie prawdy” Borys Lankosz obnażał skrywaną prawdę o polskim, codziennym antysemityzmie. W „Fotografie” Waldemara Krzystka można było znaleźć opowieść o Legnicy, w której kiedyś stacjonowały radzieckie wojska. Kryminalna intryga odnosi się do relacji polsko-rosyjskich i współczesnej Rosji. Jest w niej też pytanie, czym jest prawda.

I wreszcie, czy wariacją kryminalną nie był wielogatunkowy „Pokot” Agnieszki Holland? Pełna rozpaczy diagnoza świata, gdzie nie ma miejsca dla słabych, film, w którym jak w soczewce odbijały się nasze codzienne grzechy: prostactwo, pogarda dla tych, którzy „nie są z nami”, brak tolerancji, stosowanie prawa silniejszego.

Holland pokazała amoralność stającą się normą. Brak szacunku dla demokracji. Bezsilność ludzi wypychanych na margines. Ale też gniew, który kiedyś w uczciwym człowieku eksploduje. Zapomniana wrażliwość. Potrzeba solidarności.

W tych nowych filmach kryminalnych obok sensacyjnej intrygi można znaleźć kawałek Polski, jej historii i współczesności. W ten rodzący się nurt rodzimego kina gatunkowego wpisuje się Beata Dzianowicz ze swoimi pytaniami o moralność i paradokumentalnym stylem opowiadania. Warto czekać na następne filmy tej reżyserki czułej na prawdę i niekupującej publiczności tanimi chwytami rozrywkowymi.

Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP