Bollywood jedzie do Hollywood

Kino hinduskie to dla krytyka filmowego przede wszystkim legenda Satyajita Raya. Jego trylogia „Droga do miasta”, „Nieugięty” i „Świat Apu” już w latach 50. zwróciła uwagę na sztukę filmową Indii. W 1992 roku Ray dostał Oscara za całokształt twórczości.

Publikacja: 22.04.2010 21:21

Gwiazdy z Indii coraz częściej podróżują na europejskie festiwale filmowe

Gwiazdy z Indii coraz częściej podróżują na europejskie festiwale filmowe

Foto: Fotorzepa

Dziś również tacy artyści, jak Mira Nair, Shekhar Kapur czy Deepa Mehta, pokazują światu zderzenie tradycji i nowoczesności, problemy społeczne Indii, konflikty religijne i obyczajowe. W tym roku uczestnicy krakowskiego festiwalu Off Plus Camera mogli obejrzeć przegląd „Nowe kino Indii” przygotowany przez selekcjonerkę festiwalu w Dubaju Hannah Fisher, prezentujący różne oblicza hinduskiego kina.

Ale dla szerokich rzesz widzów sztuka filmowa Indii to przede wszystkim Bollywood. Obrazy, takie jak „Czasem słońce, czasem deszcz” czy „Veer Zaara”, podbiły publiczność na całym świecie. Bollywood ma swoje wielkie gwiazdy, których popularność w Azji przekracza hollywoodzką sławę Brada Pitta, Angeliny Jolie, Russela Crowe’a, Toma Cruise’a. Amitabh Bachchan, Shah Rukh Khan, Aishwarya Rai, Dharmendra, Govinda, Rekha, Kajol, Rani Mukherjee są w rodzinnym kraju otoczeni niemal kultem. Sława niektórych sięga również Europy i Ameryki.

[srodtytul]Khan jak DiCaprio[/srodtytul]

Widziałam wielokrotnie, jak wielkie poruszenie wywoływało na festiwalach filmowych pojawienie się bollywoodzkich gwiazd. W Cannes, po pokazie „Devdas”, byłam świadkiem sesji fotograficznej nieprawdopodobnie pięknej Aishwaryi Rai. Błyskały flesze, aktorka uśmiechała się promiennie, choć nie dawała się namówić na żadną „ekstrawagancję”: ubrana w suknię do ziemi, ani na chwilę nie pozwoliła sobie na luz czy żart. Potem, w czasie wywiadów, z powagą opowiadała o swoim dzieciństwie i losie hinduskich dziewcząt, podporządkowanych władzy rodzin.

Przed trzema miesiącami wydarzeniem festiwalu w Berlinie stał się przyjazd Shaha Rukha Khana i Kajol, którzy promowali pokazywany poza konkursem film „Mam na imię Khan”. Otaczał ich zgiełk nie mniejszy niż bohatera „Wyspy tajemnic” – Leonardo DiCaprio. Khan dyplomatycznie zaczął konferencję prasową od stwierdzenia: „Poczułem się w Berlinie jak gwiazda filmowa”. Dziennikarze wybuchnęli śmiechem, bo wszyscy wiedzą, jak jest traktowany w swoim kraju. Shah Rukh Khan ma jednak dystans do siebie. Gdy ktoś, nawiązując do pierwszych scen „Mam na imię Khan”, spytał, czy to prawda, że na lotnisku w Stanach został aresztowany, odpowiedział: „Aresztowany? Nie! Ale mieliśmy z funkcjonariuszami odpowiednich służb długą rozmowę. No, cóż. Taką mam gębę”.

Szybko nieporozumienie zostało wyjaśnione, w śniadym mężczyźnie rozpoznano nie terrorystę, lecz znanego aktora. Przed dwoma miesiącami, podczas forum zorganizowanego przez Hinduską Akademię Filmową, jeden z najsłynniejszych bollywoodzkich gwiazdorów Amitabh Bachchan powiedział: „Gdziekolwiek się znajdziemy, wszędzie rozpoznawane jest nasze kino. To znakomita promocja kraju”.

[srodtytul]Miłość za miliony dolarów[/srodtytul]

W Indiach produkuje się 900 – 1000 filmów rocznie. Realizowane są w 20 językach. Bollywood to tylko niewielka część tej produkcji, która powstaje głównie w studiach w Bombaju w języku hindi (choć zdarzają się też dialogi w językach angielskim i urdu). Ale to właśnie obrazy stamtąd najczęściej trafiają na światowe ekrany. Oglądają je w Europie i w Ameryce widzowie hinduskiego pochodzenia, którzy tworzą społeczności imigranckie, ale coraz częściej również publiczność niehinduska.

W Stanach filmy bollywoodzkie stały się poważnym interesem. Zarabiają ponad 100 mln dolarów rocznie w kinach i na płytach DVD. Jeden z pierwszych poważnych sukcesów na rynku amerykańskim odniósł Bollywood w 2001 roku. Film „Czasem słońce, czasem deszcz”, w którym młodzian z zamożnej rodziny odrzucał kandydatkę wybraną przez rodzinę, by ożenić się z wybranką swego serca, podczas pierwszego weekendu zarobił milion dolarów, a po miesiącu wyświetlania odnotował wynik 2,9 mln dolarów. Podobny dochód zgromadził w 2004 roku „Veer-Zaara” opowiadający o miłości Hindu i Muslim. W 2006 roku z 14 zagranicznych filmów, które w kinach amerykańskich zebrały ponad 2 mln dolarów, aż siedem było w języku hindi.

Kino rodem z Indii nieustannie idzie w górę. Bardzo dobrze sprzedaje się w Kanadzie. Filmy bollywoodzkie trafiają do Francji i Niemiec, gdzie – zgodnie ze zwyczajem – są dubbingowane. Chętnie pokazuje je stacja telewizja RTL II. Nie są obce również polskim widzom.

[srodtytul]Moda na hinduskich aktorów[/srodtytul]

Reżyserzy bollywoodzcy, wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniu, coraz częściej włączają wątki współczesnych emigrantów. Wiele obrazów jest kręconych w Nowym Jorku, Los Angeles, Toronto, Vancouver, Londynie. A aktorzy z Indii stają się poszukiwani przez zachodnie produkcje. W ostatnim roku, dzięki „Slumdog. Milioner z ulicy” Danny’ego Boyle’a, stali się nawet szczególnie modni. Ogromną karierę zrobiła Freida Pinto, która zagrała w ostatnim filmie Woody’ego Allena „You Will Meet A Tall Dark Stranger” i w „Miral” Juliana Schnabla, gdzie partnerowała Willemowi Dafoe, a ma już podpisane kontrakty w dwóch następnych produkcjach. Jej partner filmowy (a ostatnio podobno również życiowy) Dev Patel wystąpił w filmie M. Nighta Shyamalana „The Last Airbender”.

Ale zainteresowanie budzą też wykonawcy niezwiązani z obsypanym Oscarami obrazem Boyle’a. W 2005 roku niezwykle piękna Aishwarya Rai zagrała w „Magii zmysłów” Hinduskę prowadzącą sklep z przyprawami w San Francisco. Dwa lata później pojawiła się w dramacie historycznym „Ostatni legion” u boku Colina Firtha i Bena Kingsleya, w 2009 roku trafiła do „Różowej pantery 2”, gdzie spotkała się ze Steve’em Martinem i Jeanem Reno. Dziś gra w nowym filmie Rolanda Jofee „Singularity”. Oczywiście, cały czas nie przestając występować w obrazach bollywoodzkich.

Z nieco większym trudem przebijają się do kina zachodniego mężczyźni. Jeden z największych gwiazdorów bollywoodzkich, dziś już 68-letni Bachchan nie zdołał sobie wyrobić pozycji w Hollywood. 44-letni Shah Rukh Khan stoi właśnie przed swoją szansą. W czasie festiwalu berlińskiego spotkał się on z promującym „Wyspę tajemnic” Leonardo DiCaprio, z którym ma wystąpić w filmie Paula Schradera „Xtrme City”. Szczegóły kontraktu są już podobno dopinane: zdjęcia do filmu o niewielkim budżecie 10 mln dolarów mają się zacząć jeszcze w tym roku. Autorami scenariusza są Schrader i Mushtaq Sheikh, współtwórca bollywoodzkiego hitu „Om Shanti Om”.

[srodtytul]W drodze na wyżyny[/srodtytul]

Popularność filmów bollywoodzkich sprawiła, że Indiami zainteresowali się również twórcy teatralni. Legendarny Andrew Lloyd Weber wyprodukował na Broadwayu spektakl „Bombay Dreams”. Coraz więcej też na Zachodzie o Bollywood się pisze. Kinematografia, która latami traktowana była jako lokalna i egzotyczna, dziś przykuwa uwagę filmowych publicystów. Pisma branżowe, takie jak „Variety”, „The Hollywood Reporter” czy „Screen International”, zaczęły dostrzegać kino hinduskie rodem z Bombaju.

Pojawia się nawet określenie „Bollywoodmania”, choć na rynkach zachodnich filmy bollywoodzkie stale są rodzajem egzotycznej zabawki. Ameryka czy Europa wstydziłyby się fabuł o pięknych dziewczynach zakochanych w bogatych chłopakach, którym rodziny nie pozwalają na mezalians. Na filmie bollywoodzkim bez większych wyrzutów sumienia można z tego powodu uronić łzę. Albo uśmiechnąć się, gdy autystyczny młody Hindus ściska rękę prezydentowi Stanów Zjednoczonych, mówiąc mu, że choć nazywa się Khan, nie jest terrorystą.

Jak długo potrwa moda na bollywoodzkie filmy i w którą stronę będzie ewoluowało kino Indii, przekonamy się. „Na razie jesteśmy postrzegani jako kultura paralelna. Nie wiem, czy to dla kraju dobrze czy źle, ale tak jest – mówił Amitabh Bachchan na forum Hinduskiej Akademii Filmowej. – Chciałbym, abyśmy wykorzystali tę szansę, aby kino hinduskie wdrapało się na wyżyny sztuki”.

Dziś również tacy artyści, jak Mira Nair, Shekhar Kapur czy Deepa Mehta, pokazują światu zderzenie tradycji i nowoczesności, problemy społeczne Indii, konflikty religijne i obyczajowe. W tym roku uczestnicy krakowskiego festiwalu Off Plus Camera mogli obejrzeć przegląd „Nowe kino Indii” przygotowany przez selekcjonerkę festiwalu w Dubaju Hannah Fisher, prezentujący różne oblicza hinduskiego kina.

Ale dla szerokich rzesz widzów sztuka filmowa Indii to przede wszystkim Bollywood. Obrazy, takie jak „Czasem słońce, czasem deszcz” czy „Veer Zaara”, podbiły publiczność na całym świecie. Bollywood ma swoje wielkie gwiazdy, których popularność w Azji przekracza hollywoodzką sławę Brada Pitta, Angeliny Jolie, Russela Crowe’a, Toma Cruise’a. Amitabh Bachchan, Shah Rukh Khan, Aishwarya Rai, Dharmendra, Govinda, Rekha, Kajol, Rani Mukherjee są w rodzinnym kraju otoczeni niemal kultem. Sława niektórych sięga również Europy i Ameryki.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP