Spece od promocji i marketingu w Hollywood są sprytnymi mugolami. Podzielili ekranizację „Harry'ego Pottera i insygniów śmierci" – ostatniego tomu sagi J.K. Rowling – na dwa odcinki. Pierwszy właśnie wchodzi do kin. Drugi będzie miał premierę w lipcu przyszłego roku. Zgodnie z oficjalną wersją ma to zadowolić potteromaniaków i jak najwierniej przenieść opasłą powieść na ekran. Rozczula mnie troska o samopoczucie fanów, ale ja w tę bajkę nie wierzę. Chodzi po prostu o kasę.
[wyimek] [link=http://www.rp.pl/artykul/9131,565247-Najslabszy-Potter.html]Oglądaj tv.rp.pl[/link][/wyimek]
Zapraszając widzów na dwa seanse, łatwiej przecież podtrzymać koniunkturę na magię.
[srodtytul]Nudny prolog [/srodtytul]
Biznes się kręci. Ekranizacje przygód nastoletniego czarodzieja są najbardziej dochodowym cyklem w historii kina – biją zyski osiągane z Jamesa Bonda, Indiany Jonesa, a nawet „Gwiezdnych wojen" George'a Lucasa. Nic więc dziwnego, że pożegnanie Pottera z widzami jest długie. Szkoda tylko, że mu nie służy.