Ten sympatyczny, starszy pan z oszronionymi siwizną włosami i dobrotliwym uśmiechem, powinien pewnie występować w filmach kostiumowych, grając nestorów rodu. Ale on wolał ludzi rozśmieszać.
Urodził się 11 lutego 1926 roku w Kanadzie. Jego ojciec był z pochodzenia Duńczykiem, matka — Walijką. Starszy brat Leslie’go został politykiem, on miał początkowo iść śladami ojca — funkcjonariusza Kanadyjskiej Policji Konnej. Ale pociągało go coś innego. Przeniósł się do Nowego Jorku, zapisał do słynnego Actors Studio i zaczął występować jako komik w programach rozrywkowych.
W 1954 roku zadebiutował w filmie „The Vagabond King”, po którym podpisał umowę z MGM. W Hollywood próbowano z niego zrobić amanta, zagrał nawet z Debbie Reynolds w romantycznej komedii „Tammy and the Bachelor”. Ale nie udało się. Na wiele lat Nielsen stał się aktorem ról drugoplanowych i seriali telewizyjnych.
Grywał w dramatach, westernach, filmach science-fiction. Jego kariera nabrała rumieńców na początku lat osiemdziesiątych, gdy spotkał braci Davida i Jerry’ego Zuckerów. On, aktor drugiego planu, po sześćdziesiątce, z upodobania przede wszystkim „rozśmieszacz” — trafił wreszcie na ludzi, którzy reprezentowali podobny typ poczucia humoru. W 1980 roku nakręcili razem film „Czy leci z nami pilot?”. Potem razem ponieśli klapę produkując serial telewizyjny. To wtedy wymyślili Franka Drebina z Wydziału Specjalnego. Przywiązali się do niego do tego stopnia, że pomimo klęski serii, postanowili go przenieść na duży ekran. Kazali mu uratować królową Elżbietę przed spiskiem komunistów. To już była „Naga broń”. Odnieśli ogromny sukces. W 1980 roku Leslie Nielsen zaczął dostawać setki listów, rozdawać autografy, cieszyć się gwiazdorską pozycją.
— Należało się to takiemu staremu koniowi jak ja, który tyle lat zmarnotrawił w show-biznesie — powtarzał uszczęśliwiony w wywiadach.