Autorce zarzucano pokazywanie bohaterów w niekorzystnym, specjalnie wypreparowanym świetle. W dzisiejszym świecie pozbawionym zahamowań – te pretensje wydają się bez znaczenia.
Arizona to nazwa taniego wina kupowanego w miejscowym sklepiku przez mieszkańców wsi Zagórki. Z jego pomocą rozpraszają beznadzieję życia.
– Aby tylko tą Arizonę człowiek miał – mówi jeden z bohaterów filmu z euforią.
Rzeczywistość popegeerowskiej wsi nie jest jednak sielanką, mimo że okolica piękna, z mikroklimatem. Ludzie mieszkają w rozsypujących się blokach, przez cienkie ściany podsłuchują, co dzieje się u sąsiadów. Całe życie przepracowali w PGR jako traktorzyści, dojarki, stróże. Kiedy przyszła nowa rzeczywistość – wcale się nie ucieszyli, bo nie potrafili się w niej odnaleźć. Teraz żyją z zasiłku – z dnia na dzień. Jak brakuje, biorą w sklepie na krechę. W okolicy dawno wszystko rozkradzione. Jak ktoś coś ma – musi strzec jak oka w głowie. Właściciel jedynej we wsi krowy nie upilnował swego skarbu – zawistni sąsiedzi nakarmili ją gwoździami. Padła. Została jeszcze świnia, której na zmianę strzeże teraz cała rodzina.
Nawet dzieci nie mają w Zagórkach beztroskiego życia. Nikt się nimi za bardzo nie przejmuje. Patrzą na brutalną scenę świniobicia i na dorosłych wokoło, którzy ciągle są na rauszu.