Najwyraźniej zakochanych w Paryżu są miliony, czemu nie można się dziwić. W dodatku reżyser zabiera głównego bohatera i nas w podróż do lat 20., gdy w stolicy Francji powstawało wszystko, co najważniejsze dla kultury i sztuki ubiegłego wieku. Gil jedzie tam z narzeczoną Inez i jej zamożnymi rodzicami snobami.
Młoda para jest niedobrana. Przyziemna Inez jest antypatyczną materialistką, a Gil, hollywoodzki scenarzysta marzący o karierze pisarskiej, uroczym romantykiem rozkochanym w modernizmie. Tych dwoje wręcz nie powinno się ze sobą związać. Na szczęście los zaoferuje Gilowi propozycje romansów z dwiema kobietami. Współczesną mu Gabrielle i Adrianą, którą spotka, cofając się do początku XX wieku.
Pewnego wieczoru, gdy narzeczeni spędzają czas osobno, przed wstawionym Gilem pojawia się samochód. Rozbawieni pasażerowie – Zelda i Scott Fitzgeraldowie – zabierają go do kawiarni i przedstawiają Hemingwayowi, przemawiającemu zdaniami wziętymi żywcem ze swojej ultramęskiej prozy. Oszołomiony Gil jest w siódmym niebie. Następnego dnia o północy znów idzie w to samo miejsce, pragnąc, by magia ponownie zadziałała. Coraz bardziej oddala się od Inez zajętej zakupami i coraz mocniej wsiąka w Paryż ery jazzu, spotykając m.in. Bunuela, Dalego, Picassa, Gertrudę Stein i innych.
Allen nie tłumaczy przenoszenia się w czasie i nie wyjaśnia, czy Gil naprawdę kogoś spotyka, czy tylko wyobraża to sobie. To niepotrzebne, Paryż retro jest bowiem tak bogatą, błyskotliwą i zabawną mozaiką, że wszelka logika jest tu zbędna. Wystarczy wygodnie usiąść i dać się ponieść talentowi mistrza i jego ekipy oraz aktorów tworzących wyraziste postaci i epizody – Wilsona, Cotillard, Bates, Brody'ego i innych.
USA 2011, reż. Woody Allen, wyk. Owen Wilson, Rachel McAdams