On ma lat 37, ona – 76. Śpią w jednym łóżku, w odrapanym niewielkim pokoju znajdującym się w przeludnionej kamienicy w Casa Blance, niewielkiej miejscowości rybackiej nad Zatoką Hawańską. Przez kilka miesięcy ich życie obserwowała z kamerą Aleksandra Maciuszek, autorka filmu.
Vladimir dotknięty zespołem Downa nadal jest chłopcem i pewnie pozostanie nim do końca życia, jeśli idzie o umiejętności pokonywania trudności życiowych. Jego matka – Nelsa – nie przestała być opoką dla syna. Bywają chwile, gdy jej nadopiekuńczość irytuje Vladimira i czyni jej wówczas wyrzuty mówiąc, że nie chce by za nim wszędzie chodziła i sprawdzała, co robi. Tyle, że jej podążanie za synem wynika z uzasadnionej w tym przypadku chęci chronienia go przed złymi przygodami.
Miejscowi nie traktują mężczyzny jak zwykłego, pełnoprawnego członka społeczności – wyśmiewają się z niego, nieraz mu dokuczają. Matka stara się mu tego wszystkiego oszczędzić. Kiedy jednak stan jej zdrowia pogarsza się, pojawia się w domu kuzyn i chce, by przeniosła się do domu opieki, a Vladimir przeprowadził do rodziny i tam nauczył się pracy na roli. Nelsa porzyjmuje tę propozycję w milczeniu, bo choć schorowana i bezradna – wie doskonale, że nikt nie zaopiekuje się jej synem tak jak ona. I nie okaże mu tyle serca, nie będzie tak bezgranicznie oddany...
Godzinny dokument „Casa Blanca" jest bardzo kameralnie opowiedzianą historią, w której pada niewiele słów, ale za to jest wiele wymownych obrazów. To utrwalone na taśmie filmowej chwile intymności matki i syna, gdy ten myje jej nogi, wyciera i je całuje, gdy przytula się do matki jak malutkie dziecko...
Materiał do przemyśleń zwłaszcza, że widzowie zobaczą premierę filmu w Dniu Matki w TVP 2 o godz. 22.50.