Jest rok 1972. Trwają igrzyska w Monachium. Kiedyś zawieszano wojny, gdy trwały takie sportowe zawody. Teraz zbrodnia wkracza do sportu. Członkowie palestyńskiej organizacji Czarny Wrzesień biorą jako zakładników 11 izraelskich sportowców. Wszyscy stracą życie. Zginie też pięciu z ośmiu terrorystów i niemiecki policjant.
W 2005 r. Steven Spielberg na podstawie książki George’a Jonasa zrealizował thriller polityczny „Monachium” o izraelskim odwecie – tajnym przedsięwzięciu Mosadu, którego agent, razem z czterema współpracownikami, likwidował zamachowców z Czarnego Września, odpowiedzialnych za masakrę podczas igrzysk. Spielberg zrobił film przewrotny. Pokazał, że terroru nie da się pokonać innym terrorem. Gwałt rodzi gwałt, spirala się nakręca.
Czytaj więcej
Śmierć 95-letniego Gene’a Hackmana, zdobywcy dwóch Oscarów, który już dawno temu dobrowolnie wybrał aktorską emeryturę, rodzi trudne pytanie. Czy on i jego żona Betsy Arakawa popełnili rozszerzone samobójstwo?
„September 5”: terroryzm w obiektywie kamery
W „September 5” Tim Felhbaum przyjmuje inną perspektywę. Zrobił film o dziennikarzach. O amerykańskich sprawozdawcach sportowych, którzy nagle stają przed porażającym zadaniem: zaczynają na żywo relacjonować przebieg zamachu. Tak zarządził szef zespołu. Gdy zapada decyzja, jeden z dziennikarzy pyta: „A jeśli oglądają nas rodziny uprowadzonych?”. Potem pojawia się jeszcze poważniejsza wątpliwość – telewizja ABC jest dostępna w Niemczech, a transmisję oglądają również terroryści. To nie pozwala i tak dość nieudacznym niemieckim jednostkom zaatakować z ukrycia, by jeńców odbić. Żaden z argumentów nie trafia jednak do producenta, dla którego niespodziewana tragedia może się okazać odskocznią do kariery.