„Chłopiec z niebios”. Sunnicki thriller

– Większość muzułmanów to ludzie pragnący zwyczajnie żyć – mówi Tarik Saleh, reżyser „Chłopca z niebios”.

Publikacja: 23.06.2023 03:00

„Chłopiec z niebios” nagrodzony za scenariusz w Cannes. Od piątku film Tarilka Saleha w kinach

„Chłopiec z niebios” nagrodzony za scenariusz w Cannes. Od piątku film Tarilka Saleha w kinach

Foto: Materiały Prasowe

Mieszka pan w Szwecji, ale tematów na filmy szuka pan w Egipcie. Po „Morderstwie w hotelu Hilton” pokazuje pan polityczny thriller „Chłopiec z niebios”.

Moi dziadkowie wyrośli w Delcie Nilu i jako pierwsi ludzie ze swojej wioski zdobyli wykształcenie. Dziadek studiował w Kairze, potem z babcią przenieśli się do Mansoury, gdzie babcia pracowała jako dyrektorka w szkole średniej. Wreszcie oboje zostali wysłani jako nauczyciele do wioski rybackiej. Tam urodził się mój ojciec, który pod koniec lat 60. wyjechał do Europy. Ja dorastałem w Szwecji, ale ojciec często opowiadał mi o Egipcie. Miałem dziesięć lat, kiedy pojechałem tam pierwszy raz. Przeżyłem szok, poczułem silną więź z Egiptem. I tak zostało. Mieszkam w Szwecji, ale jestem pół-Szwedem, pół-Egipcjaninem. Historia mojej rodziny, podobnie jak moja religijna przynależność, jest dla mnie ważna. Nie można odciąć się od świata, z którego człowiek pochodzi. A legendarny kairski Al-Azhar, gdzie toczy się akcja „Chłopca z niebios” jest uczelnią, na której studiował mój dziadek. Znała pani tę nazwę przed obejrzeniem filmu?

Przyznaję, że nie.

Tak odpowiadają niemal wszyscy moi rozmówcy z Europy i Ameryki. A dla muzułmanów Al-Azhar jest trochę tym, czym dla katolików Watykan. Miejscem świętym. To dzisiaj najsłynniejsza sunnicka uczelnia: największy uniwersytet na świecie, z ponad 300 tys. studentów i 3000 nauczycieli. Jednak akcję filmu umieściłem na samym początku lat 60., zanim na uczelnię zostały po raz pierwszy przyjęte kobiety. Al-Azhar był wtedy latarnią morską islamu.

Czytaj więcej

Cannes: Siła prostych uczuć

W „Chłopcu z niebios” wprowadza pan widza w sam środek muzułmańskiego świata.

Robię to świadomie. Zachód nienawidzi muzułmanów. Jestem muzułmaninem i wiem, że w bardzo neutralnej Szwecji nawet koledzy, z którymi wyrosłem, czy moi najbardziej ulubieni wychowawcy ze szkoły też zostali nauczeni, żeby nas nienawidzić. W gazetach wciąż pojawiają się informacje dotyczące islamskiego terroryzmu, filmy hollywoodzkie są zwykle oskarżeniem muzułmanów, którzy są w nich negatywnymi bohaterami. W opinii publicznej każdy niemal muzułmanin jest od razu podejrzany. Jedyne, co ostatnio się stało, to powinniśmy podziękować Putinowi. Teraz to on jest najgorszy, nie my. Ale już poważnie: w swoim filmie nie szukam oczyszczenia, lecz pokazuję skomplikowanie tego świata. Islam to miliard ludzi. Są wśród nich zbrodniarze i łotry. Jak wszędzie. Ale większość to normalni ludzie, którzy chcą zwyczajnie żyć.

Bohater „Chłopca z niebios” przyjeżdża do Kairu z małej wsi, szczęśliwy, że dostał stypendium i może studiować w Al-Azhar. Zostaje jednak wciągnięty w brudną i niebezpieczną grę polityczną.

W czasie pisania scenariusza przeżyłem kryzys. Przestraszyłem się wymowy filmu, który nie opiera się na konkretnych faktach, ale jest głęboko osadzony w realiach. Gdy umiera imam, inteligentny, ale nieobeznany w polityce chłopak ze wsi staje się obiektem zainteresowania szefa bezpieczeństwa państwa, który chce mieć swojego szpiega na uczelni i wpływać na wybór nowego imama.

Dlaczego kręcił pan w Turcji, nie w Egipcie?

Najogólniej mówiąc: moja miłość do Egiptu nie jest odwzajemniona. Dlatego słynny kairski uniwersytet musiałem budować za granicą. Już poprzedni swój film „Morderstwo w hotelu Hilton” kręciłem poza Egiptem, bo wyproszono mnie stamtąd kilka dni przed rozpoczęciem zdjęć. Islam to bardzo złożona, skomplikowana religia. Jak chrześcijaństwo. Są w niej dyskusje na temat filozofii. Ciągła walka, którą zresztą starałem się pokazać w filmie. Naprawdę nie wolno tylko dotykać dwóch świętych rzeczy – Koranu i proroka. Ja ich nie dotykam, nie jestem prowokatorem. Ale też jako artysta pewne granice lubię przekraczać. Staram się otwierać różne drzwi. Także dlatego postanowiłem pokazać, jak Urząd Bezpieczeństwa inwigiluje uczelnię i jak państwo chce oddziaływać na wybór nowego imama. Cała ta opowieść jest fikcją, ale niektóre postacie miały swoje pierwowzory w rzeczywistości. Na przykład aparatczyk, który rekrutuje Adama jako szpiega, ma cechy Safwata el-Szerifa, ministra informacji w latach 1982–2004, który dwa lata temu zmarł na Covid-19.

Czytaj więcej

Zbrodnia dokonana w przededniu egipskiej rewolucji

Nie obawia się pan reakcji muzułmanów?

Absolutnie nie. Większość muzułmanów wcale nie uważa się za doskonałych i nietykalnych. Odwrotnie, ciągle trwają dyskusje: jak moglibyśmy stać się lepsi? Przyjmujemy krytykę. Ja zresztą nie poruszam w tym filmie spraw religii. Znacznie bardziej interesuje mnie polityka. A jeśli już mowa o problemach islamu, to wiążą się one nie tyle z kinem, ile przede wszystkim z internetem. Tam imamowie mówiący nierzadko sprzeczne rzeczy z naukami Al-Azhar mają kilkanaście milionów obserwujących.

Następny film nakręci pan w Afryce czy w Szwecji?

Jak się uda to w Egipcie, mam już temat, pracuję nad scenariuszem. Choć przyznaję, że chociaż kocham kino – Kurosawę, Coppolę – reżyseria kosztuje mnie dużo wysiłku i stresu. Więc nie wiem, może raczej wydam książkę.

Mieszka pan w Szwecji, ale tematów na filmy szuka pan w Egipcie. Po „Morderstwie w hotelu Hilton” pokazuje pan polityczny thriller „Chłopiec z niebios”.

Moi dziadkowie wyrośli w Delcie Nilu i jako pierwsi ludzie ze swojej wioski zdobyli wykształcenie. Dziadek studiował w Kairze, potem z babcią przenieśli się do Mansoury, gdzie babcia pracowała jako dyrektorka w szkole średniej. Wreszcie oboje zostali wysłani jako nauczyciele do wioski rybackiej. Tam urodził się mój ojciec, który pod koniec lat 60. wyjechał do Europy. Ja dorastałem w Szwecji, ale ojciec często opowiadał mi o Egipcie. Miałem dziesięć lat, kiedy pojechałem tam pierwszy raz. Przeżyłem szok, poczułem silną więź z Egiptem. I tak zostało. Mieszkam w Szwecji, ale jestem pół-Szwedem, pół-Egipcjaninem. Historia mojej rodziny, podobnie jak moja religijna przynależność, jest dla mnie ważna. Nie można odciąć się od świata, z którego człowiek pochodzi. A legendarny kairski Al-Azhar, gdzie toczy się akcja „Chłopca z niebios” jest uczelnią, na której studiował mój dziadek. Znała pani tę nazwę przed obejrzeniem filmu?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Złoty Lew dla „W pokoju obok” Pedro Almodóvara. Tragedia nagrodzonej za rolę kobiecą Nicole Kidman
Film
Michael Keaton wraca do prawdziwego nazwiska. Jak nazywa się aktor?
Film
Rekomendacje filmowe: Tim Burton i Yorgos Lanthimos – dwaj mocarze dzisiejszego kina
Film
Wenecja 2024: Zbrodnie dyktatury i resentymenty
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Film
„Joker: Szaleństwo we dwoje”. Todd Phillips porusza ryzykowne tony
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki