Pierwszy na plan zdjęciowy wszedł Ryszard Bugajski, który realizuje opowieść o życiu generała Emila Fieldorfa, uczestnika wojny obronnej 1939 roku, dowódcy Kedywu AK, skazanego w 1952 roku w sfingowanym procesie na karę śmierci.
W filmie „Nil" (w roli głównej – Olgierd Łukaszewicz) pojawią się retrospekcje z czasów II wojny światowej, przede wszystkim obszerna sekwencja słynnego zamachu na generała SS Franza Kutscherę. Bugajski nakręci ją za miesiąc w Warszawie.
– To najbardziej spektakularna akcja, którą podczas wojny kierował Emil Fieldorf – mówi reżyser. – Było ich oczywiście więcej, napady na niemieckie placówki, pociągi itp. Chcę jednak się skupić na kilku latach powojennych, gdy generał wraca z gułagu na Uralu i próbuje od nowa poukładać swoje życie. Naiwnie wierzy, że władza ludowa da mu spokój. Niestety, jest inaczej.
Produkcja „Nila" jest efektem sukcesu, jaki odniósł spektakl telewizyjny „Śmierć rotmistrza Pileckiego", zrealizowany przez Bugajskiego w 2006 roku. Po emisji z propozycją nakręcenia fabuły o Fieldorfie zwróciła się do niego Fundacja Filmowa Armii Krajowej.
O filmie w całości wojennym myśli za to Juliusz Machulski. Na razie reżyser nakręci współczesną komedię „Ile waży koń trojański", ale jest duża szansa, że jego kolejnym obrazem będzie „Warszawa 1944". Machulski ma już w dorobku niekomediowy „Szwadron" – film o powstaniu styczniowym. Teraz chciałby opowiedzieć o powstaniu warszawskim. Akcja scenariusza rozpoczyna się w dniu poprzedzającym jego wybuch, kończy w ostatnich minutach walki. Produkcja będzie kosztowna, ale robienie filmu wojennego bez odpowiednich funduszy nie ma sensu.