Surfujące pingwiny

Twórcy filmu zakpili z mody na czarno-białe nieloty, która zapanowała w Hollywood kilka lat temu. Przenieśli je na gorące plaże i wsadzili na deski surfingowe

Publikacja: 14.05.2009 18:02

Surfujące pingwiny

Foto: HBO

Boom nastąpił w 2005 roku, gdy na ekrany amerykańskich kin wszedł francuski dokument Luca Jacqueta „Marsz pingwinów”. Opowieść o pingwinach cesarskich wędrujących przez lodowe bezdroża Antarktyki była kasowym hitem i zdobyła Oscara dla najlepszego filmu dokumentalnego.

Amerykanów urzekły perypetie nielotów przedstawione w konwencji wzruszającego kina familijnego. Jeszcze w tym samym roku pingwiny wkroczyły w świat animacji. Najpierw pojawiły się jako szalone komando w „Madagaskarze”, a w następnym sezonie na ekrany wszedł „Happy Feet. Tupot małych stóp” – animowany musical o śpiewających i stepujących pingwinach.

Moda na „pingwinowe” opowieści aż prosiła się o sparodiowanie. Tak powstała komedia „Na fali”. Cody Maverick marzy o karierze surfera. Chce być tak wspaniały i popularny jak jego idol z dzieciństwa – Wielki Z. Ale na razie marznie w Dreszczydołach na Antarktydzie i czeka na uśmiech losu. W końcu dostaje ofertę wystąpienia w zawodach na hawajskiej wyspie Pingu...

Surrealistyczny żart nie polega tu tylko na przeniesieniu pingwinów z lodowatych wód bieguna południowego na ciepłą, rozsłonecznioną plażę. Twórcy bawią się także konwencją opowiadania, przedstawiając zdarzenia w formie amatorskiego dokumentu. Oglądamy więc absurdalne scenki, w których bohaterowie mówią o swoim życiu i miłości do surfingu, a zarazem śledzimy zawody z udziałem Mavericka.

Oryginalny pomysł wyjściowy jest największą zaletą „Na fali”. Niestety, nie został w pełni wykorzystany. Za dużo jest tu prostackiego humoru o puszczaniu bąków i beknięciach. Autorzy chyba uznali, że ich fabuła stanowi komediowy samograj i nie trzeba już pracować nad poziomem żartów.

Nie wszystkie dowcipy i aluzje będą też zrozumiałe dla małych widzów. Na przykład taki: „Pokazać ci coś fajnego?” – pyta pingwinica Cody’ego Mavericka. Ten odpowiada: „Jasne, nieźle się zapowiada. Mam łyknąć miętówkę?”.

Ale taki jest już urok współczesnych bajek, że przede wszystkim najlepiej bawią się na nich ci, którzy płacą za bilety. Czyli rodzice.

[i]Na fali | 9.10 | HBO | niedziela[/i]

Boom nastąpił w 2005 roku, gdy na ekrany amerykańskich kin wszedł francuski dokument Luca Jacqueta „Marsz pingwinów”. Opowieść o pingwinach cesarskich wędrujących przez lodowe bezdroża Antarktyki była kasowym hitem i zdobyła Oscara dla najlepszego filmu dokumentalnego.

Amerykanów urzekły perypetie nielotów przedstawione w konwencji wzruszającego kina familijnego. Jeszcze w tym samym roku pingwiny wkroczyły w świat animacji. Najpierw pojawiły się jako szalone komando w „Madagaskarze”, a w następnym sezonie na ekrany wszedł „Happy Feet. Tupot małych stóp” – animowany musical o śpiewających i stepujących pingwinach.

Czym jeździć
Skoda Kodiaq. Mikropodróże w maxisamochodzie
Cykl Partnerski
Miejskie plany adaptacji do zmian klimatu: co warto wiedzieć?
Hybrydy
Skoda Kodiaq. Co musisz wiedzieć o technologii PHEV?
Film
Luca Guadagnino chce stworzyć nową wersję „American Psycho”
Film
„Dahomej” Mati Diop. Afryka upomina się o swoją kulturę
Film
Więzienie dla producenta filmowego. Za mówienie o Ukrainie
Film
Rekomendacje filmowe na weekend: western, dramat polityczny i dokument - filmy o wybrańcach