Bejbi blues Rosłaniec - recenzja filmu

Od jutra na ekranach "Bejbi blues" Katarzyny Rosłaniec, opowieść o nastolatce, która rodzi dziecko, żeby mieć „coś do kochania" – pisze Barbara Hollender

Aktualizacja: 03.01.2013 22:46 Publikacja: 03.01.2013 17:40

Magdalena Berus gra główną bohaterkę „Bejbi blues” Katarzyny Rosłaniec

Magdalena Berus gra główną bohaterkę „Bejbi blues” Katarzyny Rosłaniec

Foto: kino świat, Łukasz Niewiadomski Łukasz Niewiadomski

„Bejbi blues" i „Galerianki" Rosłaniec oraz „Sala samobójców" Jana Komasy tworzą przejmujący tryptyk o dzisiejszych nastolatkach. Te filmy to krzyk zagubionego pokolenia.

Zobacz galerię zdjęć

Twórcy z czasu socjalizmu przyzwyczaili widzów do harcersko-pogodnej wersji młodzieży spod znaku Niziurskiego, Bahdaja i Siesickiej. Podróż za jeden uśmiech, szkolne urwisy, czasem jakiś dziecięcy romans, co najwyżej dramat związany z rozwodem rodziców. Ale dziś na próżno by w kinie szukać zaradnych chłopaczków, rozwikłujących w czasie wakacji na wsi zagadki kryminalne, czy dzielnych dziewczynek, które zawsze coś wymyślą, żeby pomóc biednej staruszce albo nawrócić na dobrą drogę ojca-alkoholika.

Kino portretuje młodzież ery Internetu, reklam i wybujałych ambicji, które nie mogą być spełnione. Natalia, bohaterka „Bejbi blues", jest niechcianym dzieckiem. Matka urodziła ją w wieku 17 lat. Teraz ma 34 i wciąż jest atrakcyjną kobietą. Życie nie ułożyło się jej dobrze, ale próbuje zacząć wszystko od nowa: znaleźć mężczyznę, zakochać się, wyjechać za granicę, zaszaleć. Zajęta jest własnymi sprawami. Natalia jest przed maturą, lubi się zabawić i kolorowo ubrać, ma chłopaka, który kocha jeździć na deskorolce. Pieniądze od matki nie zawsze starczają, żeby zapełnić lodówkę. A jednak świadomie decyduje się na dziecko.

Katarzyna Rosłaniec mówi, że inspiracją stały się dla niej artykuły o nieletnich matkach. Dziewczynach, które nie zachodzą w ciążę przypadkiem, lecz świadomie decydują się na dziecko. Bo to modne: gwiazdy też chwalą się swoimi brzuchami. Ale przede wszystkim dlatego, że chcą mieć „coś do kochania".

Komasa i Rosłaniec robią filmy o samotności. Ich bohaterowie żyją w bogactwie lub biedzie, ale tak samo nie mają domów. Ich rodzice zajmują się własnymi karierami jak w „Sali samobójców" albo są zagubieni jak matka Natalii, spędzają życie na próbach związania końca z końcem jak w „Galeriankach". Wszyscy w tych filmach są egoistami. Dzisiejsze czasy zapomniały o empatii. Nie ma autorytetów, wzorców altruizmu, nikt nie widzi niczego poza czubkiem swego nosa.

Czy „Bejbi blues" mnie przekonuje? Nie. Za dużo tu uproszczeń i sytuacji, które rażą fałszem psychologicznym. Galeriankom wierzyłam, natomiast bohaterom „Bejbi blues" nie wierzę. Ale nowy film Rosłaniec jest ważny jako diagnoza. Jako krzyk pokolenia samotnego i zagubionego w świecie, w którym niejedna Natalia nie potrafi sobie znaleźć miejsca. I społeczeństwo musi się obudzić, żeby młodzi ludzie nie kończyli tragicznie jak bohaterowie „Bejbi blues" i „Sali samobójców".

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„Bejbi blues" i „Galerianki" Rosłaniec oraz „Sala samobójców" Jana Komasy tworzą przejmujący tryptyk o dzisiejszych nastolatkach. Te filmy to krzyk zagubionego pokolenia.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP