Kontrowersyjne bonusy za programy unijne

Premie za realizację programów UE. Bonusy dla urzędników wydających fundusze z Brukseli zostały obcięte o 66 proc. Najwięcej dostali ci, którzy mieli najprostsze zadania

Aktualizacja: 29.01.2008 11:34 Publikacja: 29.01.2008 01:37

Kontrowersyjne bonusy za programy unijne

Foto: Fotorzepa, Dariusz Majgier DM Dariusz Majgier

W 2007 r. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego rozdzieliło 5 mln zł nagród dla resortów, które odpowiadają za wykorzystanie unijnych funduszy. Premie miały motywować urzędników do lepszej pracy oraz zatrzymać exodus najlepszych do sektora prywatnego. Jak informuje resort rozwoju regionalnego, przeciętna nagroda na jedną osobę to od ok. 4 do ok. 8 tys. zł. Z naszych szacunków wynika, że najmniej dostali pracownicy resortów pracy i polityki społecznej oraz środowiska, najwięcej – Kancelarii Premiera i Ministerstwa Gospodarki.

Taki podział nagród budzi jednak spore zastrzeżenia. – Akurat Kancelaria Premiera realizowała bardzo proste działania – zauważa Ewa Fedor, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich. Polegały one na zorganizowaniu cyklu kursów dla korpusu służby cywilnej (działania 2.4 w programie „Rozwój zasobów ludzkich”). – To niezbyt duże wyzwanie w porównaniu np. ze szkoleniem długotrwale bezrobotnych – zauważa ekspert. W tym drugim przypadku trzeba namówić bezrobotnych do wzięciu udziału w szkoleniu i dostosować ofertę do ich potrzeb; w pierwszym – wystarczy wysłać urzędników, wykonujących zawsze polecenia przełożonych, np. na kurs języka angielskiego.

Także resort gospodarki nie jest postrzegany jako ten najbardziej obciążony wykorzystywaniem unijnych funduszy (działania 2.2 oraz 1.1.1 w programie wzrost konkurencyjności przedsiębiorstw). Realizował on np. proste działania związane dotowaniem udziału firm w międzynarodowych targach i wystawach. – A przedsięwzięcia, które nastręczały trudności, scedował na Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości – wytyka Fedor.

Co więcej, Kancelaria Premiera zarządzała bardzo małą sumą, raptem 19 mln zł – na jednego pracownika przypadało do obsługi 1,6 mln zł. Nieco lepiej było w resorcie gospodarki, gdzie kwoty te wynosiły odpowiednio 513 mln zł i 20 mln zł. Dla porównania Ministerstwo Transportu odpowiedzialne jest za wydatkowanie ok. 4,4 mld zł, a na jednego urzędnika przypada 35 mln zł.

– Obecny system podziału nagród nie spełnia swojej motywacyjnej funkcji – komentuje Marzena Chmielewska z PKPP Lewiatan. – Największe premie dostają ci urzędnicy, którzy mają do wykonania najprostsze zadania. Te osoby, które muszą wykazać się kreatywnością, zmagać się z problemami, a więc mają większą odpowiedzialność, nie są odpowiednio doceniane – uważa Chmielewska.

Resort rozwoju regionalnego broni się, że nagrody są rozdzielane wedle ustalonego algorytmu. Skomplikowany wzór uwzględnia liczbę osób zajmujących się unijnymi funduszami w danym resorcie oraz wyniki uzyskane przez urzędników (poziom wykonania rządowej prognozy oraz poziom wykorzystania unijnych pieniędzy). Wedle tego algorytmu Kancelaria Premiera i Ministerstwo Gospodarki faktycznie zasługują na największą gratyfikację, bo mają najwyższy poziom wykorzystanie pieniędzy z UE.

– Podział nagród w 2007 r. może budzić wątpliwości. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zapewne dokona odpowiedniej analizy i jeśli zajdzie taka potrzeba, zmieni system motywacji – zapewnia Danuta Jazłowiecka, poseł Platformy Obywatelskiej, która specjalizuje się w funduszach UE.

Z punktu widzenia urzędników, którzy dostają nagrody, problematyczny jest nie tylko ich podział, ale także wysokość. Rząd obiecał bowiem, że pula nagród na 2007 r. wyniesie 15 mln zł, tymczasem rozdzielono tylko 5 mln zł. Co się stało z resztą? – Postanowiliśmy nie wykorzystywać pozostałych 10 mln zł ze względów społecznych – informuje „Rz” Małgorzata Tarczewska-Szymańska, dyrektor generalna MRR. Pierwszą transzę nagród, wspomniane 5 mln zł, resort zaczął dzielić w czerwcu. Ale procedury biurokratyczne okazały się tak przewlekłe, że pieniądze trafiły na konta zainteresowanych w październiku, a nawet w listopadzie. – Gdybyśmy w 2007 r. wykorzystali całą pulę nagród, premie by się skumulowały. Część urzędników dostałaby naraz ponad 20 tys. zł, co byłoby nieakceptowalne społecznie – twierdzi dyr. Tarczewska-Szymańska.

– Bardzo źle się stało, że obiecane nagrody nie trafiły do zainteresowanych – komentuje była minister rozwoju regionalnego Grażyna Gęsicka. – Te dodatkowe pieniądze, które z trudem udało się nam przeforsować, były silnym motywatorem do pracy. Trzeba dotrzymywać obietnic – mówi Gęsicka.

W 2008 r. urzędnicy zajmujący się unijnymi funduszami mają dostać 20 milionów złotych premii.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.cieslak@rp.pl

Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego