W 2007 r. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego rozdzieliło 5 mln zł nagród dla resortów, które odpowiadają za wykorzystanie unijnych funduszy. Premie miały motywować urzędników do lepszej pracy oraz zatrzymać exodus najlepszych do sektora prywatnego. Jak informuje resort rozwoju regionalnego, przeciętna nagroda na jedną osobę to od ok. 4 do ok. 8 tys. zł. Z naszych szacunków wynika, że najmniej dostali pracownicy resortów pracy i polityki społecznej oraz środowiska, najwięcej – Kancelarii Premiera i Ministerstwa Gospodarki.
Taki podział nagród budzi jednak spore zastrzeżenia. – Akurat Kancelaria Premiera realizowała bardzo proste działania – zauważa Ewa Fedor, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich. Polegały one na zorganizowaniu cyklu kursów dla korpusu służby cywilnej (działania 2.4 w programie „Rozwój zasobów ludzkich”). – To niezbyt duże wyzwanie w porównaniu np. ze szkoleniem długotrwale bezrobotnych – zauważa ekspert. W tym drugim przypadku trzeba namówić bezrobotnych do wzięciu udziału w szkoleniu i dostosować ofertę do ich potrzeb; w pierwszym – wystarczy wysłać urzędników, wykonujących zawsze polecenia przełożonych, np. na kurs języka angielskiego.
Także resort gospodarki nie jest postrzegany jako ten najbardziej obciążony wykorzystywaniem unijnych funduszy (działania 2.2 oraz 1.1.1 w programie wzrost konkurencyjności przedsiębiorstw). Realizował on np. proste działania związane dotowaniem udziału firm w międzynarodowych targach i wystawach. – A przedsięwzięcia, które nastręczały trudności, scedował na Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości – wytyka Fedor.
Co więcej, Kancelaria Premiera zarządzała bardzo małą sumą, raptem 19 mln zł – na jednego pracownika przypadało do obsługi 1,6 mln zł. Nieco lepiej było w resorcie gospodarki, gdzie kwoty te wynosiły odpowiednio 513 mln zł i 20 mln zł. Dla porównania Ministerstwo Transportu odpowiedzialne jest za wydatkowanie ok. 4,4 mld zł, a na jednego urzędnika przypada 35 mln zł.
– Obecny system podziału nagród nie spełnia swojej motywacyjnej funkcji – komentuje Marzena Chmielewska z PKPP Lewiatan. – Największe premie dostają ci urzędnicy, którzy mają do wykonania najprostsze zadania. Te osoby, które muszą wykazać się kreatywnością, zmagać się z problemami, a więc mają większą odpowiedzialność, nie są odpowiednio doceniane – uważa Chmielewska.