Krzemowe marzenie Kremla

Wizja prezydenta, polityczne polecenie i finansowe wsparcie rządu. To ma wystarczyć, by pod Moskwą powstało awangardowe centrum innowacji. Ale jest pewien problem: skąd wziąć światowej klasy ekspertów

Publikacja: 02.04.2010 04:15

Krzemowe marzenie Kremla

Foto: Corbis

Rosja buduje odpowiednik kalifornijskiej Doliny Krzemowej. Miasteczko innowacji ma powstać na 380 ha w Skołkowie pod Moskwą. Na innowacyjny front prezydent Dmitrij Miedwiediew – autor pomysłu – rzucił najlepsze siły. Ideolog Surkow, ekonomista Dworkowicz, biznesmen Czubajs do spółki z oligarchą Wekselbergiem mają sprawić, by w rekordowym tempie zaczęły tu wyrastać nowe technologie. Nikt nie wątpi, że dzięki kremlowskiej kurateli uda się na czas stworzyć potrzebną infrastrukturę. Ekonomiści zastanawiają się jednak nad skutecznością centralnie planowanych innowacji. Innymi słowy, co zmusi naukowców i inżynierów do zasiedlenia miasta cudu.

Na czele projektu ze strony rosyjskiej – jak ogłosił prezydent – ma stanąć znany szerzej z kolekcjonowania jajek Faberge Wiktor Wekselberg, właściciel grupy Renowa. Wkrótce Władisław Surkow z ekipą wybiorą mu zagranicznego partnera. Bez współpracy międzynarodowej, przekonuje biznesmen, projekt nie wypali. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, za pięć – siedem lat miasto innowacji zacznie na siebie zarabiać. Prezydent zlecił już rządowi przygotowanie specjalnej bazy prawnej – swego rodzaju ustawodawczej cieplarni, by zachęcić biznes do przeprowadzki. Pieniądze mają wyłożyć państwo i wielki biznes.Na razie ściernisko

Teraz w miejscu, gdzie ma wyrosnąć miasto-cud, jest wielkie puste pole. Ale nieopodal wyrósł już inny kremlowski projekt – prestiżowa Moskiewska Szkoła Zarządzania Skołkowo (z certyfikatami MBA), którą we wrześniu z pompą otwierał stojący na jej czele rosyjski prezydent. Tu w stachanowskim tempie wre budowa – do maja ma powstać nowa droga do Uniwersytetu Miedwiediewa. 80-letnia Zoja Razumowska w imponującym, choć nie pierwszej już młodości futrze brnie przez błoto i topniejące śniegi. – Na rynek przez budowę trzeba chodzić trochę naokoło, ale i tak po większość zakupów jeżdżę do Moskwy – opowiada.

Jako emerytowany naukowiec – była specjalistą energetykiem – jest zachwycona nową ideą Kremla. – Trzeba wszystko zbudować od zera, dobrze Putin powiedział – mówi. "Chyba jednak Miedwiediew?". – Nie, Putin, Putin. On wie, co mówi. A idea jest dobra. To jak w czasach ZSRR, a wtedy wiedzieli, jak rozwijać naukę i troszczyć się o naukowców. Nas z mężem też przenieśli – mieszkaliśmy i pracowaliśmy tu niedaleko w Zarieczu, przy daczy Breżniewa – macha ręką, pokazując kierunek. Babuszka Zoja podejrzewa, że naukowe miasteczko ogrodzą i zamkną dla postronnych, a także, że ceny w okolicy podskoczą. Ale to nic, najważniejsza jest nauka!

Miedwiediew swym mottem uczynił modernizację Rosji. Dba o analogiczny wizerunek – nie przepuszcza okazji, żeby udowodnić, jak bardzo sam jest nowoczesny i otwarty na nowe technologie. Prowadzi blog, ruga urzędników za unikanie Internetu. Przede wszystkim jednak obiecuje, że z Rosji naftowej zrobi Rosję innowacyjną.

– Sam pomysł nie jest nowy. Począwszy od Doliny Krzemowej w Kalifornii, po parki technologiczne w różnych częściach świata, próbowano stymulować rozwój innowacji – mówi "Rz" Olga Uskowa, prezes Narodowego Stowarzyszenia Innowacji i Rozwoju Technologii Informacyjnych (NAIRIT). Wskazuje warunki skuteczności takiego przedsięwzięcia: bliskość bazy naukowej – uniwersytetów i instytutów technicznych, ułatwienia i ulgi dla biznesu, infrastruktura komunikacyjna dla szybkiej wymiany informacji i w końcu – najważniejszy – popyt.

W Rosji powstawały już parki technologiczne i przepisy dla stymulowania rozwoju nowych technologii. – Mamy i granty, i fundusze VC – tłumaczy Uskowa. Problem nie tkwi więc w braku możliwości, choć przepisy pozostawiają jeszcze wiele do życzenia, są problemy z prawem patentowym itd. Nie chodzi też o pieniądze. W 2009 r. w Rosji wydano na innowacje 38 mld dol. Powstało 50 nowych projektów. W tym samym czasie fundusze VC z USA wydały na takie przedsięwzięcia 17 mld dol. Liczba nowych projektów to 1795.

Liczby mówią same za siebie. – Innowacyjnych ofert w Rosji nie brakuje. Ale nie ma na nie zapotrzebowania – stwierdza Uskowa. "Sektor państwowy nie przejawia zainteresowania – pisze na portalu newsru.com ekspert magazynu "Bolszoj Biznes" Władimir Wołkow. – No bo po co władzom komunalnym system wykrywania przecieków w rurach, jeśli oznacza on zniknięcie budżetu na przekopywanie kilometrów sieci ciepłowniczych. By pojawił się poważny popyt na innowacje, który uzasadni ambitne plany rządu, w Rosji trzeba od zera tworzyć bazę przemysłową" – konstatuje.

To jest właśnie najtrudniejsze zadanie dla Rosji. Z Uskową zgadza się większość rosyjskich ekspertów. Ale kremlowscy architekci na razie o stymulowaniu popytu mówią niewiele.

Innowacje na rozkaz

Wiceszef administracji prezydenta Władisław Surkow na poważnie wziął się do roboty. Nie ma tygodnia, by choć raz nie reklamował w mediach krzemowego projektu. W telewizji Rossija 24 zapowiedział, że w innowacyjnym miasteczku znajdzie się praca dla najlepszych specjalistów z całego świata. – Jeśli nie będzie tam mieszkać i pracować przynajmniej czterech noblistów, to znaczy, że nie wykonaliśmy zadania – powiedział.

Ale eksperci przekonują, że centralnego planowania i innowacyjności pożenić się nie da, a rosyjskiego Billa Gatesa nie można wygenerować kremlowskim dekretem. – Kalifornijska Silicon Valley nie powstała bynajmniej dzięki staraniom urzędników – mówi Uskowa. Amerykański cud był zainicjowany oddolnie. – Dzięki wysiłkom samych przedstawicieli innowacyjnego biznesu. Nikt nie pokazywał miejsca, gdzie ma się ona znaleźć, nie mówił, jak budować parki technologiczne i jak realizować projekty. Chociaż oczywiście państwowe zamówienia i ulgi podatkowe były ważnym bodźcem – dodaje. Ambitnego projektu Kremla nie spisuje na straty, ale stawia warunek. – Muszą się w niego zaangażować eksperci. Ludzie, którzy rzeczywiście rozumieją, jak działa sektor innowacji. A nie ludzie, którzy zajmowali się tym dotąd i niewiele osiągnęli – mówi, nawiązując m.in. do Anatolija Czubajsa, szefa państwowej korporacji Rosnano.

Zanim został piewcą modernizacji, Surkow zapracował na miano szarej eminencji Kremla i konstruktora putinowskiego systemu władzy – to on kreował wszechmocną partię Jedna Rosja, by zapewnić jej ideologiczne zaplecze i poparcie ludu, osobiście wpajał prorządowym młodzieżówkom podczas komsomolskich zlotów nad jeziorem Seliger miłość do Kremla i nienawiść do wrogów Rosji.

Surkow może i zmienił dziedzinę, ale pozostał sobą. Jak mówi, istnieje anglosaska szkoła, według której kluczem do modernizacji gospodarczej jest ta polityczna. "Ale jest i druga koncepcja, której ja się trzymam. Uważa ona skonsolidowane państwo za instrument okresu przejściowego, modernizacji. Niektórzy nazywają to modernizacją autorytarną. A mnie wszystko jedno, jak to nazywają" – powiedział w programowym wywiadzie dla dziennika "Wiedomosti". We Francji, Japonii czy Korei modernizację przeprowadzono metodą sterowaną, przekonuje. A lata 90. w Rosji pokazały, że samo "uwolnienie" społeczeństwa nie daje pozytywnego rezultatu. Suwerenna modernizacja – podobnie jak surkowska suwerenna demokracja – ma wszystko, co trzeba: szczególny, odmienny od zachodniego model rozwoju, ścisłą kontrolę państwa i krytykę "złych lat 90.".

Ekonomista Siergiej Aleksaszenko w jednym z komentarzy przypomina sowieckie obozy pracy dla naukowców. "Skołkowska szaraszka, oczywiście, nie będzie taka: ani drutu kolczastego, ani strażników i nikt nie będzie pozbawiać wolności. Przeciwnie, będą i współczesne budynki, i klimatyzacja, i krzesła z bawolej skóry. Ale wydaje się, że wyniki, jeśli nawet będą się przejawiać, to w kontynuacji niekontrolowanego rozszarpywania środków budżetowych".

Okazję do "piłowania budżetu" widzi w projekcie także publicystka Julia Łatynina. – Przytoczę przykład. W 2008 r. rosyjska firma Angstrem kupiła od AMD 130-nanometrową technologię za 830 mln euro. Rok wcześniej amerykański Maxim kupił technologię 180-nanometrową (co można uznać za porównywalną technologię, jeśli wziąć pod uwagę upływ czasu) za 38 mln dol.! Różnica w cenie to jest skala rozpiłowanej kasy – mówi. – Niech to będzie odpowiedź na pytanie, na czym w Rosji polegają innowacje. Nie ma sensu rozmawiać z szulerem o teorii gier, bo zyski kasyna zależą od zupełnie z nią niezwiązanych czynników – dodaje.Skąd naukowcy

W 2009 roku z Rosji uciekło 6,1 tys. naukowców. To prawie dwa razy więcej niż rok wcześniej (3,4 tys.). – Młodzi nie widzą w kraju perspektyw, a naukowiec musi mieć pewność, że będzie miał możliwości rozwoju – mówi "Rz" Władimir Fortow, członek prezydium Rosyjskiej Akademii Nauk. Ważną przyczyną zarówno ucieczki młodych naukowców, jak i wyraźnego spowolnienia rozwoju rosyjskiej nauki jest jego zdaniem brak jasnej polityki przemysłowej. Czyli wracamy do punktu wyjścia – do popytu.

– Ze zbudowaniem miasta poradzimy sobie szybko. Główne zadanie jest takie, by stworzyć krytyczny poziom intelektualnego potencjału, włącznie z przedstawicielami światowej nauki – celnie ocenił Wekselberg. Eksperci zastanawiają się, co takiego przyciągnie do Skołkowa "przedstawicieli światowej nauki". Jak zauważa Uskowa, nie spełnia ono warunku bliskości centrów uniwersyteckich i naukowych. Owszem, jest szkoła Miedwiediewa, ale żadne centrum innowacyjne na świecie nie wyrosło jeszcze wokół szkoły MBA. Pojawiają się też kwestie czysto życiowe– rosyjska rzeczywistość: rozdęta do granic absurdu biurokracja, korupcja, rozwydrzona milicja.

Według ojców rosyjskiej Krzemowej Doliny ma się ona jednak stać nie tylko specjalną strefą ekonomiczną i naukową, ale i społeczną. "Mamy stworzyć swego rodzaju oazę, gdzie będą działać normalne instytucje państwa" – mówi "Russkiemu Newsweekowi" osoba wtajemniczona w kremlowskie plany. "Nie chodzi o bliskość lotniska czy uproszczenie procedur wizowych. Rosyjskie realia w rodzaju korupcji mają pozostać poza granicami doliny" – pisze tygodnik. Nie podaje, jak to osiągnąć. – A co? Naukowcom źle w Ameryce? – ironizuje Jewgienij Gontmacher z Instytutu Współczesnego Rozwoju (INSOR). – Nie można ludzi zmusić, by żyli w getcie. Nawet jeśli się im dużo zapłaci, kiedyś będą chcieli wyjechać poza granice miasta cudu. Pojadą do pierwszej lepszej miejscowości w okolicy i zrozumieją, że coś jest nie tak – dodaje.

Miliardowe dotacje nie wystarczą – uważa Wołkow. A podmoskiewska Dolina Krzemowa po prostu przekształci się w elitarną wioskę. Może nawet będzie w niej mieszkać ze czterech noblistów.

[ramka][b]Silicon Valley – wylęgarnia technologii[/b]

Dolina Krzemowa to amerykańska wylęgarnia nowych technologii, przede wszystkim komputerowych w północnej Kalifornii.

Wyrosła wokół Uniwersytetu Stanforda, ufundowanego pod koniec XIX wieku. Za ojca Doliny Krzemowej uważa się Fredericka Termana, który jako rektor w latach 40. i 50. zachęcał absolwentów do budowania własnych firm. To właśnie wtedy rozpoczął się jej dynamiczny rozwój. W czasie II wojny światowej część ośrodków technologicznych i badawczych ze względów strategicznych przesunięto ze Wschodniego Wybrzeża, żeby rozproszyć znaczące placówki naukowe po terytorium całego kraju. Wraz z nimi przybyli fachowcy i państwowe zamówienia zbrojeniowe. W okolicy zaczęły wyrastać nowe przedsiębiorstwa – wiele firm zaczynało "od garażu". Skuteczną zachętą były niskie koszty – zarówno prowadzenia biznesu, jak i mieszkania. O rekordowym tempie rozwoju i pojawiania się nowych firm decydowała wysoka konkurencja w dziedzinie technik elektronicznych, bliskość centrów naukowych, przepływ informacji i dostęp do najnowszych technologii. To tam urodziły się m.in. Apple, Hewlett-Packard, Sun czy Silicon Graphics. [/ramka]

Rosja buduje odpowiednik kalifornijskiej Doliny Krzemowej. Miasteczko innowacji ma powstać na 380 ha w Skołkowie pod Moskwą. Na innowacyjny front prezydent Dmitrij Miedwiediew – autor pomysłu – rzucił najlepsze siły. Ideolog Surkow, ekonomista Dworkowicz, biznesmen Czubajs do spółki z oligarchą Wekselbergiem mają sprawić, by w rekordowym tempie zaczęły tu wyrastać nowe technologie. Nikt nie wątpi, że dzięki kremlowskiej kurateli uda się na czas stworzyć potrzebną infrastrukturę. Ekonomiści zastanawiają się jednak nad skutecznością centralnie planowanych innowacji. Innymi słowy, co zmusi naukowców i inżynierów do zasiedlenia miasta cudu.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego